To paradoksalna sytuacja – z jednej strony stajemy się wielką pustynią z mniejszą ilością wody niż w Egipcie, z drugiej zaś narzekamy na jej nadmiar i zalewanie działek oraz piwnic domostw. Problem ten szczególnie daje o sobie znać w całej rzgowskiej gminie, a nie tylko w Starowej Górze, tradycyjnie podtapianej od stuleci. Niestety, nie nauczyliśmy się jeszcze szanować każdej kropli  wody.

W przypadku rzgowskiej gminy mieszkańcy po każdym opadzie deszczu czy roztopach starają się szybko pozbyć wody. Stąd betonowanie olbrzymich terenów wokół domostw i odprowadzanie jej do rowów. Zatrzymywanie wody należy wciąż do rzadkości. Nawet Ner i Struga nie mają stopni wodnych, które pozwalałyby wodzie rozlewać się na większe tereny i zasilać okoliczne łąki oraz pola. Bezcenna woda spływa więc szybko, znikając ze zlewni, dla której powinna być dobrodziejstwem. Pustynnienie także rzgowskiej gminy, podobnie jak kraju, jest bowiem faktem, a nie wymysłem dziennikarzy.

Praktycznie w całe gminie, bo nie tylko w Starowej Górze, występuje problem z podtopieniem pól i domostw. Gdy pojawiają się ulewne deszcze czy wiosenne roztopy, nadmiar wody staje się przekleństwem. Nie potrafimy jej odprowadzić choćby do prowizorycznych rowów i ziemnych zbiorników, by nie spływała natychmiast do rzek i strumieni. Zdemolowany system melioracyjny w Starowej Górze, będący efektem  nieracjonalnej zabudowy tej miejscowości, tylko pogłębia trudności. Zamiast zatrzymywania wody, rozwiązania szuka się w budowie bardzo kosztownej kanalizacji. Kwadratura koła!

Gdzie szukać winnych tej sytuacji? Niestety, wszyscy odpowiadamy za ten stan. Trzeba jednak powiedzieć, że państwo jak i lokalne samorządy też w gruncie rzeczy nie doceniają wody i wciąż brakuje systemowych rozwiązań. Czy na alarm zaczniemy bić dopiero wówczas, gdy sucho będzie w kranach i studniach?

R.Poradowski