17 listopada ubiegłego roku do jednego z domów przy Grodziskiej wezwano rzgowskich strażaków. Długoletni druh OSP stracił przytomność, a że nie było jeszcze lekarza i karetki pogotowia, strażacy natychmiast przystąpili do ratowania Zdzisława Bikiewicza. Mimo usilnych, długotrwałych starań nie udało się uratować rzgowianina. Odszedł niespodziewanie w swoim rodzinnym mieście, wśród strażaków, z którymi był związany niemal przez całe życie.

Urodził się 5 lutego 1951 roku w Rzgowie w rodzinie Stanisława i Genowefy Bikiewiczów. Był najstarszym z czwórki dzieci. Od dziecka ciągnęło go do straży, bo ze rzgowską OSP związany była zarówno jego ojciec, jak i dziadek Lucjan (był członkiem Zarządu OSP w 1934 roku). Zdzisław poszedł więc ich śladem, kończąc w lipcu 1982 roku Szkołę Podchorążych Pożarnictwa w Krakowie z tytułem technika pożarnictwa i do przejścia na emeryturę w połowie 1999 roku pracując w Państwowej Straży Pożarnej w Pabianicach. Swoją służbę w zawodowej straży rozpoczął w maju 1971 roku na stanowisku pomocnika dowódcy roty, potem awansował m.in. na dowódcę sekcji, starszego podoficera i kierownika sekcji. Straż i ratowanie ludzkiego życia oraz mienia stanowiło sens jego życia.

Wychowywał się i przez wiele lat mieszkał w rodzinnym Rzgowie, ale z czasem przeniósł się do Pabianic. Ze Rzgowem jednak nie zrywał kontaktu, tu czuł się najlepiej, przy Grodziskiej była jego życiowa przystań. Małżonka Ewa nie potrafi powiedzieć, skąd się wzięła jego życiowa pasja – praca dla innych. Prawdą jednak jest, że bez niej nie mógł żyć. – Cały czas pracował dla innych. Na pabianickiej „Dąbrowie” kierował społecznym komitetem budowy kanalizacji, gdy zakończyli inwestycję, chcieli realizować kolejne zadanie. Był też ławnikiem w Sądzie Okręgowym w Łodzi, radnym w Pabianicach. Działał również w OSP w Górce Pabianickiej, Woli Zaradzyńskiej i Rzgowie (w latach 1978-1983 był sekretarzem Zarządu, m.in. w 2012 – członkiem Zarządu). W Pabianicach działał aktywnie w Oddziałach Gminnym, Miejskim i Powiatowym ZOSP RP, był m.in. wieloletnim przewodniczącym Komisji Rewizyjnej Zarządu Oddziału Gminnego ZOSP RP. Choć to dziś raczej nie jest modne, praca społeczna była jego życiową pasją. Dawała mu radość i satysfakcję, była czymś, co wyzwalało jego energię, choć w późniejszym okresie choroba, dawała już o sobie znać.

Właściwie nie obnosił się ze swoim zaangażowaniem dla innych, ale wiedziano doskonale, że gdy ktoś potrzebował pomocy – nigdy nie odmawiał. Zwykle w takich sytuacjach pytał wprost: „Jak ci pomóc?” Małżonka Ewa z nutką żalu mówi, że bardziej interesował się potrzebami innych niż swoim domem. Prawdopodobnie był przekonany, że małżonka doskonale sobie radzi i nie musi jej pomagać.

Rzgów? Był mu bardzo bliski i choć mieszkał w Pabianicach, często pojawiał się w rodzinnym mieście. Znał tu niemal wszystkich, czuł się znakomicie wśród przyjaciół i znajomych, a szczególnie wśród strażaków. – Umarł w swoim kochanym Rzgowie, w otoczeniu druhów z OSP – mówi pani Ewa.

Zdzisław Bikiewicz pochowany został na cmentarzu na łódzkim Olechowie.

R.Poradowski