Chorował na serce od lat, ale nikt nie spodziewał się, że tak niepodziewanie zakończy się jego życie. 30 grudnia 2022 rok zmarł w szpitalu, gdy wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Choć minęło wiele lat od jego największych sukcesów rajdowych, pamiętano, że przed laty był jednym z najlepszych kierowców i pilotów rajdowych Mariana Bienia, Krzysztofa Komornickiego, Jerzego Landsberga i Mariana Bublewicza.  W ostatnich latach głośno o nim było za sprawą Międzynarodowych Rajdów Żubrów, w których startował z sukcesami, podobnie jak człowiek – legenda polskiego sportu samochodowego i twórca wspomnianego rajdu Sobiesław Zasada. J. Wojtyna reprezentował m.in. Ziemię Rzgowską, dla której porzucił wielką Łódź i osiadł na stałe w Starowej Górze.

Urodził się 10 lutego 1947 roku w Łodzi. Miał być znakomitym wytwórcą wędlin, bo odziedziczył po ojcu zakład wędliniarski, studiował w Poznaniu ogrodnictwo i prowadził gospodarstwo ogrodnicze, ale jego przeznaczeniem był sport samochodowy. Jego pasją stała się motoryzacja i wyścigi samochodowe. Miało to związek m.in. z epoką Gierka i zakupem przez Polskę licencji PF 125 oraz dynamicznym rozwojem motoryzacji. Polska nigdy nie była potęga motoryzacyjną, a nie brakowało tu pasjonatów i zapaleńców, a jednym z nich był właśnie Janusz Wojtyna.

A w jego przypadku zaczęło się wszystko bardzo niewinnie. W 1958 roku ze starszą siostrą wystartował w Łodzi w rajdzie do eliminacji mistrzostw tego miasta. Jechali wówczas „Wartburgiem”. W 1965 roku zaliczył pierwszy liczący się w jego życiu rajd choć jeszcze bez licencji w kieszeni. Trzy lata później, już z licencją, uczestniczył w rajdzie „100 Jezior”. W tym czasie zapoczątkowała się przyjaźń między Sobiesławem Zasadą a Januszem Wojtyną, trwająca do śmierci tego ostatniego.  Jeździł różnymi samochodami, nie miały dla niego tajemnic m.in.: BMW, Renault, Zastawa, Honda, Opel Cadet, a nawet Polonez i PF 125. O przygodach rajdowych potrafił opowiadać godzinami. W 1973 roku w Rajdzie Monte Carlo dotarł do mety, ale w połowie imprezy w górach zeszła lawina i 200 autom nie udała się ta sztuka. Na 130 rajdów ukończył prawie 80. To sukces. Jako pilot jeździł m.in. z Andrzejem Jaroszewiczem, synem b. premiera, a także Krzysztofem Komornickim i Marianem Bublewiczem. Sam trzykrotnie zdobywał tytuł mistrza Polski.

Ostatni „wielki” rajd w swoim życiu zaliczył w 1988 roku, to wtedy w „Prząśniczce” w rywalizacji generalnej uplasował się na drugiej pozycji. Od lat uczestniczył w spotkaniach takich jak on weteranów, w Rajdzie Żubrów. Jeździł ostrożnie, za kierownicą zalecał myślenie, dzielił się chętnie nie tylko wspomnieniami, ale i doświadczeniem.  Przed laty na łamach „Gazety Rzgowskiej” publikował swoje rajdowe wspomnienia.

Miał też za sobą przygodę z filmem. W latach siedemdziesiątych w łódzkiej kawiarence „Honoratka” znajdującej się przy ul. Piotrkowskiej, poznał swoją przyszłą żonę, a także… środowisko filmowców. To wtedy usłyszał propozycję, by zagrać w kaskaderskiej scenie za kierownicą pojazdu. W ten sposób na wiele lat związał się z filmem i grał wiele kaskaderskich ról, m.in. w „Życie na gorąco”, „Kroll” i „Mgła”.

Kilkakrotnie odwiedzałem go w jego domu w Starowej Górze. Tu czuł się wyśmienicie i snuł plany na przyszłość. Interesował się rajdami samochodowymi, przygotowywał kolejne samochody, które przypominały mu lata młodzieńczych sukcesów. Niestety, nie zasiądzie już za kierownicą samochodu, co uwielbiał przez całe życie…

PS Pogrzeb J. Wojtyny odbędzie się 10 stycznia br, w Łodzi, cmentarz przy ul. Ogrodowej, godz. 10.30.

R.Poradowski