Niestety, ptasia grypa wróciła nie tylko do Polski, ale i naszego województwa oraz powiatu. Obecnie w naszym najbliższym sąsiedztwie mamy dwa ogniska, m.in. w Będzelinie k. Koluszek, gdzie trzeba było zutylizować 11 tys. kaczek hodowlanych. W województwie łódzkim ognisk ptasiej zjadliwej grypy mamy już ok. 10. Lekarz weterynarii Adam Krajewski twierdzi, że w związku z wykryciem ognisk ptasiej grypy wprowadzono przewidziane prawem obostrzenia i zakazy, ustalając m.in. strefy zapowietrzenia (w promieniu 3 km) i zagrożenia (10 km), ale nie wszyscy hodowcy drobiu dostrzegają niebezpieczeństwo i nie stosują zasad biooasekuracji. – Obawiamy się więc rozprzestrzeniania się ptasiej grypy i powstania kolejnych jej ognisk – mówi doktor A. Krajewski.

Ptasia grypa towarzyszy nam już od wielu lat, ale jej intensywność jest różna. Tylko w 2021 roku w kraju wykryto 403 ogniska tego wyjątkowo agresywnego wirusa, który spowodował utylizację ponad 14 mln ptaków hodowlanych. Oznacza to gigantyczne straty dla hodowców, ale dotyka też każdego z nas, gdyż odbija się to na cenie mięsa drobiowego i jaj. Obecnie widać to już na półkach sklepowych, na których ceny jaj są już dwukrotnie wyższe od tych sprzed kilku miesięcy. Obecnie obserwuje wzrastająca falę zachorowań drobiu.

Tylko w dniach 23-31 grudnia 2022 r.  wykryto w kraju dodatkowych 19 ognisk, w tym także kilka w Łódzkiem. Zdaniem Adama Krajewskiego trzeba robić wszystko, by uchronić drób hodowlany w wielkich fermach, a nawet gospodarstwach przydomowych, przed zakażeniem. Głównym źródłem zakażenia jest dzikie ptactwo, które trafia do hodowli czy gospodarstw i roznosi w ten sposób wirusa. Trzymanie więc drobiu w zamkniętych pomieszczeniach i stosowanie zasad bioasekuracji jest niezbędne. Tylko w powiecie łódzkim wschodnim znajduje się ok. 15 dużych ferm, w których hoduje się miliony ptaków.

R.Poradowski