Ta zbrodnia wstrząsnęła mieszkańcami nie tylko Wiskitna, ale i okolicznych miejscowości, m.in. Grodziska i Rzgowa. Hitlerowski terror dotknął także rolników z sąsiednich wsi.
Wachmistrz żandarmerii niemieckiej Karł Wacker znany był z wyjątkowo wrogiego stosunku do Polaków. Prawie 80 lat temu 10 maja 1941 roku zatrzymał dwie kobiety z mięsem i mlekiem kupionym w gospodarstwie Zygmunta Kałużki z Wiskitna – Lasu. Podczas rewizji w zagrodzie Kałużki Niemiec znalazł mięso pochodzące z nielegalnego uboju. Przesłuchując małżeństwo Kałużków u sołtysa Johanna Glassa, biciem wymuszał zeznania.
Gdy doszło do powtórnej rewizji w gospodarstwie Kałużków, w pewnej chwili wybuchła bójka między K. Wackerem oraz Zygmuntem Kałużką i jego krewnymi Antonim Gondzią oraz jego ojcem Nikodemem. Brutalnie bici przez żandarma Polacy zaczęli się bronić. Niemiec otrzymał śmiertelny cios kamieniem w głowę. Jeszcze tego samego dnia Niemcy zatrzymali małżeństwo Kałużków, które schroniło się u krewnych w Pabianicach. Kilka godzin później przesłuchano ich na posterunku policji w Wiśniowej Górze a następnego dnia w siedzibie gestapo w Łodzi przy ul. Anstadta. Małżonkowie przyznali się do współudziału w zabójstwie. Kilkudniowy pościg za głównym podejrzanym zakończył się schwytaniem (także w Pabianicach) A. Gondzi. Jego ojciec zdołał zbiec do GG ale w lipcu tego roku również został aresztowany.
Śledztwo wykazało, że w zabójstwie żandarma nie brała udziału miejscowa ludność, jednak będący na inspekcji w rejonie Wiskitna namiestnik A. Greiser zarządził publiczną pokazową egzekucję Polaków. Chodziło nie tylko o wykonanie wyroku na zabójcy Niemca ale także o zastraszenie Polaków. Już nocą z 10 na 11 maja aresztowano w Wiskitnie 42 Polaków, których brutalnie przesłuchiwano w łódzkiej siedzibie gestapo a następnie osadzono w więzieniu przy ul. Sterlinga. Wyselekcjonowano do egzekucji 14 gospodarzy wraz Z. Kałużką, Spędzono ludność wsi, łącznie z rodzinami ofiar. 28-osobowy pluton 2 kompanii 31 batalionu Schupo pod dowództwem por. Fenske dokonał egzekucji. Żadna z ofiar poza Z. Kałużką nie miała nic wspólnego z zabójstwem żandarma.
Wszystkie pozostałe 28 osób hitlerowcy wysłali do obozów zagłady, z których po wojnie powróciły tylko 2 osoby. Niemcy zgładzili też obu Gondziów. Zemsta dotknęła również wielu Polaków mieszkających w Wiskitnie, których wysiedlono a na ich miejsce sprowadzono Niemców z Konstantynowa.
Dziś w miejscu jednej z największych egzekucji w Łódzkiem znajduje się skromny, ledwo widoczny pomnik i coraz mniej mieszkańców pamięta o tej tragedii sprzed 80 laty. Takich egzekucji w pobliżu Rzgowa było więcej, m.in. w Babichach.
R.Poradowski