W ostatnich latach dawali o sobie znać wielokrotnie. Szacuje się, że wywoływali aż 40 proc. pożarów w kraju. Powodowali olbrzymie straty materialne. Tak było w przypadku leśnictwa Tuszyn, gdzie nieznany podpalacz wywoływał pożary lasu. Na szczęście ogień szybko lokalizowano i w ten sposób uniknięto gigantycznych strat. Tego podpalacza (podpalaczy?) nie udało się dotąd schwytać. Podobnie nie ustalono sprawcy wielu podpaleń w Romanowie, w rzgowskiej gminie. Tu piroman upodobał sobie szczególnie zgromadzoną na polach słomę, ale pożary wywołały panikę wśród mieszkańców, którzy do dziś z niepokojem obawiają się o swoje domostwa.

We wrześniu ubiegłego roku niewiele brakowało, by romanowski podpalacz został schwytany, bo mieszkańcy wytropili go i usiłowali schwytać. Udało mu się jednak zbiec, niektórzy mieszkańcy przypuszczają, że schronił się w kukurydzy, a potem wmieszał w tłum szukający piromana. – Od tego czasu nie dał o sobie znać, ale wciąż żyjemy w strachu – mówi prezes OSP w Romanowie Włodzimierz Pytka.

Podpalacza lasu czy słomy zgromadzonej na polach trudno schwytać. Leśnicy i strażacy są jednak pewni, że wcześniej czy później uda im się wpaść na trop piromana terroryzującego ludzi i narażającego ich na olbrzymie straty materialne.

R.Poradowski