Choć wielokrotnie przypominano kierowcom, że budowany ponad 60-kilometrowy odcinek autostrady A-1 w Łódzkiem jest cały czas wielkim placem budowy i obowiązują na nim ograniczenia prędkości. Udostępnianie kierowcom kolejnych fragmentów betonowej jezdni mylnie ich utwierdziło, że mogą jechać z dużą szybkością. Wprowadzone w styczniu br. odcinkowe pomiary prędkości potwierdziły, że apele i zakazy nie przynoszą oczekiwanych efektów.

Przez pół roku obowiązywania wspomnianego pomiaru prędkości na A-1 zarejestrowano łącznie prawie 260 tys. przypadków przekroczenia dopuszczalnej prędkości. Jak informuje Główny Inspektorat Transportu Drogowego, do kierowców wysłano ponad 183 tys. wezwań, by określili, czy przyjmują lub nie, wystawiono ponad 37 tys. mandatów karnych. Średnio miesięcznie ponad 40 tys. kierowców za nic ma ograniczenia prędkości.

Odcinkowy pomiar prędkości będzie funkcjonował aż do zakończenia inwestycji. Oznacza to, że kierowcy nadal muszą stosować się do ograniczeń, by nie mieć kłopotów. Mandaty to ważny problem, ale łamiący przepisy muszą zdawać sobie sprawę z tego, że gra toczy się nie o mandaty i punkty karne, a o bezpieczeństwo. Budowana „pod ruchem” autostrada to, jak już pisaliśmy, wielki plac budowy, po którym poruszają się maszyny i robotnicy, z powodu robót wprowadzane są okresowe ograniczenia ruchu i postoje. Radzimy więc kierowcom, by zdejmowali nogę z gazu…

R.Poradowski