Po artykule o dzikich wysypiskach, m.in. w Starowej Górze, usłyszeliśmy, że mieszkańcy tej miejscowości nie wywożą odpadów na dzikie wysypiska, że to robota innych, którzy niczym kukułki pod osłoną nocy podrzucają śmieci. A mieszkańcy tej miejscowości tylko sprzątają i likwidują te dzikie wysypiska. Zresztą część tych wysypisk, jak nam to tłumaczyła jedna z mieszkanek Starowej Góry, znajduje się już po drugiej stronie ulicy Granicznej, a więc w Rzgowie.

Dla owej mieszkanki ważniejsze było, jak się okazało, kto sporządził „wredną” mapkę z dzikimi wysypiskami i oskarżył czystych jak łza mieszkańców Starowej Góry, niż góry odpadów trafiające na pola czy do rowów. A swoją drogą, trzeba być naiwnym i bezkrytycznym, by twierdzić, że to rzgowianie podrzucają śmieci Starowej Górze. Gdyby mieszkańcy tej ostatniej miejscowości tak wspaniale troszczyli się o swoje środowisko, radny Stanisław Zaborowski z grupa mieszkańców nie zebrałby wielu worków śmieci zalegających teren tej miejscowości.

Nie twierdzimy, że wszyscy mieszkańcy Starowej Góry czy innej miejscowości naszej gminy wyrzucają śmieci do lasu, na pole czy do rowu, ale jest grupa ludzi bez wyobraźni, która czyni tak od dawna. W gruncie rzeczy podcinają gałąź, na której siedzą, bo przecież chodzą do lasu, by łyknąć czystego powietrza i poprzebywać wśród zieleni, a ponadto spożywają warzywa z zatrutej przez siebie ziemi.

Magdalena Górska kierownik Referatu Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego w Rzgowie, zna problem od podszewki. Twierdzi, że obecnie widoczny jest „wysyp” dzikich wysypisk śmieci i dotyczy to praktycznie całej gminy. Samorząd odnotowuje kolejne takie wysypiska, tropi właścicieli śmieci. W przypadku gdy nie uda się złapać kogoś na gorącym uczynku, gdy wyrzuca śmieci np. na pole czy do rowu, obowiązek usunięcia odpadów spoczywa na właścicielu np. działki. Najczęściej ingerencje urzędu skutkują. Tak jest również w przypadku Rzgowskiego „Jantaru”, który zobowiązany został do zlikwidowania wielkiego składowiska odpadów.

R.Poradowski