To jedna z trudniejszych spraw dotyczących leczenia pacjentów Gminnej Przychodni Zdrowia, tym bardziej, że zakończyła się zgonem mieszkanki Rzgowa, Anny Kaczmarek, długoletniej prezes tutejszej Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”.

W dniu 2 listopada 2020 roku, w okresie szalejącej pandemii koronawirusa A. Kaczmarek zgłosiła się do GPZ, gdzie została przyjęta przez lekarza chorób wewnętrznych Dorotę K-Ś. Pacjentka gorączkowała od kilku dni, pokasływała. Lekarka rozpoznała u pacjentki „nieokreślone ostre zakażenie górnych dróg oddechowych” i zapisała leki. 5 listopada rzgowianka trafiła do jednego z łódzkich szpitali, gdzie stwierdzono covid-19 i po kilku dniach przewieziono do kolejnego szpitala. Mimo zastosowania leków i tlenoterapii stan pacjentki był ciężki i 13 listopada stwierdzono zgon.

Rodzina rzgowianki nie pogodziła się ze zgonem A. Kaczmarek i skierowała skargę do dyrekcji GPZ w Rzgowie. Ta stwierdziła, że „pani doktor wykonała wszystkie procedury, które stosuje się w takich przypadkach”, a „fachowa diagnoza oraz leczenie jest podejmowane zgodnie ze sztuką, najlepszą wiedzą i doświadczeniem lekarza”.

Sprawa trafiła do Okręgowego Sądu Lekarskiego działającego przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Łodzi i zajęli się nią doświadczeni medycy. 20 września br., po analizie  obszernej dokumentacji medycznej i opinii biegłego w dziedzinie medycyny rodzinnej, w obszernym orzeczeniu stwierdzili, że 2 listopada istniały obiektywne wskazania medyczne do wykonania u rzgowianki badań w kierunku zakażenia sars-cow-2. Lekarka z GPZ  potwierdziła słuszność postawionego jej zarzutu, broniąc się, że swoim zaniechaniem nie przyczyniła się do śmierci A. Kaczmarek, gdyż „zaleciła  pokrzywdzonej skontaktowanie się z lekarzem POZ, gdyby jej stan zdrowia uległ pogorszeniu”. Ponadto zdaniem lekarki w tym przypadku była infekcja nie powiązana z śmiercionośnym wirusem. Zdaniem męża A. Kaczmarek, stan zdrowia żony był znacznie gorszy od tego opisywanego przez lekarkę.

W dniu 2 listopada 2020 roku Ministerstwo Zdrowia poinformowało o prawie 16 tys. nowych zakażeń w kraju i 92 zgonach z powodu koronawirusa, w ciągu doby poprzedzającej wspomniane dane liczbowe wykonano 65 tys. testów. Te ostatnie były więc dostępne i wykonywano je masowo. „Wszystkie te okoliczności powinny zostać, zdaniem sądu, uwzględnione przez lekarzy POZ, którzy często jako pierwsi mają kontakt z chorym i na nich spoczywa obowiązek odpowiedniego pokierowania leczeniem”.

Sąd uznał za poważne przewinienie i zaniechanie fakt, że lekarka GPZ zaniechała diagnostyki w postaci pomiaru saturacji, choć w przychodni dostępny był pulsoksymetr, nie zleciła też wykonania innych dostępnych badań. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, a także specyficzny czas pandemii, sąd „stwierdził, że wymierzona kara nagany jest adekwatna do popełnionego przez lekarz przewinienia zawodowego”.

Lekarka GPZ wyraziła zrozumienie przewinienia zawodowego, wyraziła też żal z powodu śmierci A. Kaczmarek, jednak zdaniem sądu, biorąc pod uwagę wieloletnie doświadczenie zawodowe obwinionej „nie powinna była dopuścić się opisywanych zaniechań w postępowaniu z tą pacjentką”.

Jakie wnioski płyną z tej bolesnej tragedii? Gdy zachorujemy, na leczącego nas medyka spada szczególna odpowiedzialność i nie wolno mu naruszyć przepisów o zawodzie lekarza oraz kodeksu etyki lekarskiej. Konsekwencje przewinienia medyka i splot innych zdarzeń, nie do końca badane przez sąd lekarski, doprowadziły, jak w tym przypadku, do zgonu człowieka. Trudno się dziwić, że najbliżsi zmarłej do dziś nie mogą się z tym pogodzić.

R.Poradowski