Jest pomysł, by zlikwidować spółkę akcyjną Polros. Wiązać się to może z zamknięciem hali handlowej. Co stanie się z najemcami?

WOJNA BRACI

W Internetowym Monitorze Sądowym i Gospodarczym pojawiła się informacja o zwołaniu walnego zgromadzenia Polros S.A. w dniu 27 marca br. Informacja nie byłaby sensacyjna gdyby nie fakt, że czwartym punktem obrad było podjęcie uchwały w przedmiocie rozwiązania spółki i powołania likwidatorów. Na przewodniczącego wskazano Macieja Gałkiewicza. Na zebraniu pojawili się również inni akcjonariusze m.in. Andrzej Gałkiewicz. Mężczyzna był zszokowany, kiedy zamiast brata i bratowej, zobaczył ich syna.

Powiedział, że jest głównym akcjonariuszem i ma 50% akcji należących do spółki MIMI. Zażądał likwidacji spółki i powiedział, że będzie likwidatorem. Nie zgodziłem się na to, doszło do przepychanki słownej. Póki co uchwała nie została podjęta, ale wszystko ku temu zmierza – tłumaczy Andrzej Gałkiewicz.

Mężczyzna ma poważne wątpliwości do legalności tego spotkania. Nic nie było mu wiadomo o przekazaniu lub sprzedaniu akcji. Również w oświadczeniu majątkowym na koniec kadencji byłej radnej, można zobaczyć, że w dalszym ciągu jest właścicielką akcji spółki. Tymczasem akcjonariusz prywatnej spółki akcyjnej posiadający zamiar sprzedaży własnych akcji osobie trzeciej, zobowiązany jest do pisemnego powiadomienia o tym pozostałych akcjonariuszy spółki i samą spółkę z zaznaczeniem ceny i innych warunków sprzedaży akcji. Po otrzymaniu pisemnego powiadomienia od akcjonariusza zamierzającego sprzedać własne akcje osobie trzeciej, spółka zobowiązana jest w ter-minie dwóch dni roboczych do skierowania kopii zawiadomienia do wszystkich pozostałych akcjonariuszy spółki. Mężczyzna uważa, że akcje zostały przekazane mu nielegalnie, a to dlatego, że jego brat został skazany prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu. To znacząco utrudnia jego działalność w spółce. Jak informuje portal codozasady.pl: „Przepis art. 18 § 2 k.s.h. określa przesłanki wyłączające możliwość pełnienia określonych funkcji w organach spółek kapitałowych. Zgodnie z tym przepisem członkiem zarządu oraz rady nadzorczej spółki (a także jej likwidatorem) nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem za przestępstwa określone w przepisach rozdziałów XXXIII-XXXVII Kodeksu karnego oraz w art. 585, 587, 590 i 591 k.s.h. Zakaz ten obowiązuje co do zasady przez pięć lat od dnia uprawomocnienia się wyroku skazującego. Celem wspomnianej regulacji jest ochrona stabilności ekonomicznej samych spółek (a pośrednio ich wspólników lub akcjonariuszy), a także bezpieczeństwo obrotu gospodarczego. Katalog przestępstw wymienionych w art. 18 § 2 k.s.h. obejmuje różne ich kategorie, począwszy od przestępstw przeciwko ochronie informacji, po-przez przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentów, mieniu, obrotowi gospodarczemu, aż po przestępstwa przeciwko obrotowi pieniędzmi i papierami wartościowymi” Tymczasem brat Andrzeja Gałkiewicza musiał oddać jego akcje (zgodnie z wyrokiem sądu). Mężczyzna uważa, że podstawienie do spółki jego syna to obawa przed utratą kontroli. A ta była duża.

– Proszę sobie wyobrazić, że była pani prezes utrudniała mi dostęp do dokumentów. Na spotkania chodziła z ochroniarzami. Kompletnie nie miałem wpływu na to, co się tam dzieje. Uważam również, że mogło dojść do wyprowadzenia pieniędzy spółki poprzez opłacanie faktur zaprzyjaźnionym firmom – ubolewa mężczyzna.

Andrzej Gałkiewicz ma spore wątpliwości i myśli nad złożeniem zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Chciałby również odzyskać pieniądze z zysków spółki, których nie otrzymywał przez kilka dobrych lat. Po długiej batalii sądowej, odzyskał akcje spółki warte kilkanaście milionów złotych. Pozostała jeszcze kwestia wypracowanego zysku. To kolejne miliony.

– Chcę rozwiązać spółkę i nie mieć już nic wspólnego z tymi ludźmi. Muszę jednak odzyskać swoje pieniądze – mówi.

NIEPOKOJE NAJEMCÓW

Czy najemcy zostaną osamotnieni? Kto im zwróci pieniądze wydane na inwestycje? – to tylko część pytań jaką zadają zaniepokojeni kupcy z „Polrosu”. Trzeba przyznać, że znaleźli się w nieciekawej sytuacji, bo likwidacja spółki stawia pod znakiem zapytania byt ich i rodzin. Czują się oszukani i zawiedzeni, dziś czarno widzą swoją przyszłość. Najgorsze jest to, że o wszystkim dowiedzieli się od dziennikarzy, bowiem nikt ich wcześniej nie zawiadomił o planowanej likwidacji spółki, a przecież dotyczy to ich istotnych zmian w życiu. – Nie można traktować nas jak przedmioty – mówił jeden z rozżalonych kupców. Inny dodaje: – Z tego co wiem, w ramach likwidacji i likwidator mogą wyprzedawać majątek, dla likwidatora ważny będzie zysk, a nie nasze problemy.- Gdyby nas powiadomiono wcześniej, moglibyśmy się do tego przygotować, pomyśleć o tym co dalej. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że zostawią nas samych sobie. Czy tak powinno wyglądać działa-nie rzetelnego biznesu? Dlaczego właściciele spółki nie liczą się z najemcami, którzy przez lata dostarczali olbrzymich zysków? Dlaczego nikt z nimi nie rozmawia o przyszłości ich miejsc pracy? Czy wciąż chodzi tylko o kasę i własne interesy właścicieli? – to pytania pełne goryczy towarzyszące od kilku dni najemcom hali przy ulicy Tuszyńskiej. Niestety, nikt nie usiłuje na nie odpowiedzieć i ostudzić nastroje…Póki co najemcy hali Polros nic nie wiedzą o planach spółki. Są zaskoczeni tą decyzją. Co się stanie z nimi i halą?

– Zastanawiam się na tym sam. Jeżeli odzyskałbym pieniądze to mógłbym ją kupić albo sprzedać Antoniemu Ptakowi. Niech poszerza swoje imperium i ma ją w opiece – kończy mężczyzna