Współczesna pandemia koronawirusa to nie jedyny w dziejach Rzgowa dramatyczny czas. Tzw. klęski elementarne wielokrotnie nawiedzały miasto i okoliczne miejscowości. I tu bywało podobnie jak np. w Woli Wiskickiej, gdzie przed wiekami wymarli wszyscy mieszkańcy i osada podupadła. Tak zresztą było w wielu miejscowościach na ziemiach polskich.

Rzgów niejednokrotnie niszczony był też przez pożary, o czym mówią stare zapiski. Do jednego z takich pożarów doszło m.in. w 1812 roku, gdy ogień „nie pominął – jak pisze ks. Paweł Załuska – kościoła, niszcząc na nim dach i wieżę, świątynia rzgowska zostawała w tak opłakanym stanie, iż przez jakiś czas nabożeństwo odprawiało się w prywatnym lichym domku”.

Dopiero miejscowy proboszcz ks. Tomaszewski wraz z parafianami zadbał o zabezpieczenie dachu, pokrywając świątynię częściowo słomą. Tak, tak – panowała wówczas taka bieda, że parafian nie stać było na kosztowne inne pokrycie dachowe. A samą wieżę zniszczoną podczas wspomnianego pożaru udało się odbudować dopiero w 1899 roku. staraniem ks. Żaka, który zadbał ł też o utworzenie w osadzie chóru, którego tradycję kontynuuje „Camerata”.

Na zdjęciu: Rzgowski cmentarz choleryczny (zdjęcie wykonano w 2012 r.) R.Poradowski