Niezależnie od czasów, w jakich żyjemy, istnieje wciąż zapotrzebowanie na ludzi nieprzeciętnych, społeczników z prawdziwego zdarzenia. Jednym z nich był Kazimierz Gamoń.
Niedługo minie 10 lat od ufundowania przez Kazimierza i jego syna Leszka Gamoniów nowego sztandaru dla OSP w Bronisinie Dworskim. W natłoku codziennych spraw zapominamy o takich zdarzeniach, tym bardziej, że dwa lata później Kazimierz odszedł do tego lepszego świata, gdzie prawdopodobnie potrzebowano społecznika i znakomitego strażaka.
Marek Bartoszewski na cmentarzu podczas pogrzebu ubolewał z tego powodu, bo w tym czasie śmierć zabrała także kilku innych społeczników, m.in. Stanisława Bednarczyka, przyjaciela Kazimierza Gamonia. Odszedł na zawsze także burmistrz Rzgowa Konrad Kobus. Niepodziewanie powstała pustka, z którą wielu przyjaciół wspomnianych społeczników nie mogło się pogodzić.
O Kazimierzu Gamoniu nieco zapomniano, a przecież urodził się tu, na tej ziemi, w Bronisinie Dworskim 13 sierpnia 1948 roku w rodzinie Feliksa i Marianny. Ojciec Feliks (1915-2005) był tu cenionym społecznikiem oddanym zarówno samorządowi jak i straży, za co dwadzieścia lat temu otrzymał zaszczytny tytuł Honorowego Obywatela Gminy Rzgów. Odznaczono go też Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W 1939 roku brał udział w wojnie obronnej, co traktował jako normalny obowiązek względem ojczyzny.
Jego syn po ukończeniu służby wojskowej (1967-1968), wówczas jeszcze obowiązkowej, powrócił do Bronisina, by zająć się gospodarstwem. Gdy w latach osiemdziesiątych ożywiła się miejscowa OSP, Kazimierz włączył się aktywnie do pracy społecznej. Wspólnie z innymi druhami, m.in. wspomnianym Stanisławem Bednarczykiem, w stosunkowo krótkim okresie zbudowali niemal od podstaw jedną z najsilniejszych jednostek OSP. Teraz budowali nową strażnicę, bo ta stara pamiętała wóz konny, którym jeździli do pożarów…
Gamoń nie szczędził sił, ale i grosza, by nadać OSP blasku. A przecież zaangażował się z całych sił także we wspieranie syna Leszka, który w 1992 roku założył istniejącą do dziś firmę masarską „Piemontes”. Był człowiekiem bardzo pracowitym, ale i sumiennym. Od 10 lat prezesował bronisińskiej OSP, co było bardzo ważne, gdyż w tym czasie w jednostce dokonywał się prawdziwy „tygrysi skok”. Powstawała nowa strażnica, przybyło sporo sprzętu, m.in. nowe pojazdy. Ten dorobek był dumą strażaków podczas dożynek organizowanych w Bronisinie (2016), a także wielu innych imprez, którym patronowali strażacy.
Kazimierz Gamoń był człowiekiem patrzącym daleko przed siebie. Dbał o rodzinny Bronisin. Nie szczędził sił i pieniędzy dla OSP, ale też wspierał inne inicjatywy gminne, jak choćby budowę rzgowskiej hali sportowej. Pasjonował się starymi powozami, co teraz kontynuuje jego syn i wnuki, kochał też konie. Zapewne dlatego za to społecznikowskie zaangażowanie i pasje doceniano go, honorowano dyplomami i odznaczeniami. Był dumny z miniaturek przy strażackim mundurze…
Przez lata dzielnie wspierała go małżonka Salomea, bo zaangażowany w budowanie silnego gospodarstwa i firmy, a także pracę społeczną niewiele miał czasu dla siebie, a szczególnie na wypoczynek. Dbał jednak o rodzinę. Miał trójkę dzieci, ale do dziś żyje tylko Leszek kultywujący pamięć o ojcu i tak samo jak on udzielający się społecznie. Marek Bartoszewski podkreśla, że Kazimierz Gamoń był też wspaniałym kolegą, na którego można było liczyć w każdej sytuacji.
Kazimierz Gamoń zmarł 4 marca 2017 roku. Nieubłagana choroba zabrała go przedwcześnie. Na rzgowski cmentarz, gdzie spoczywa także jego ojciec, odprowadzali go nie tylko najbliżsi, ale i liczne grono przyjaciół, znajomych i druhów.
Ryszard Poradowski