Tylko na niewielkiej ulicy Kusocińskiego w Rzgowie, po obydwu jej stronach naliczyliśmy blisko pół setki różnego rodzaju znaków drogowych/To ulica peryferyjna miasta, na której większy ruch panuje tylko w godzinach rannych i popołudniowych, co związane jest z funkcjonowanie Centrum, Handlowego „Ptak”. Adam Stawiany z Urzędu Miejskiego nawet nie stara się policzyć wszystkich znaków drogowych w Rzgowie, bo jest ich zapewne tysiące. Ile? Może 5 tysięcy…

Zdaniem A. Stawianego ustawianie tak dużej liczby znaków wynika z obowiązujących przepisów, które są bezustannie rozbudowane, to także efekt wzrastającego ruchu drogowego i troski o bezpieczeństwo zarówno pieszych jak i zmotoryzowanych. Do kosztów całościowych oznakowania ulic trzeba też doliczyć znaki poziome, czyli to wszystko, co jest malowane na ulicach i drogach.

Zatem spróbujmy podliczyć, choćby szacunkowo, ile pieniędzy wydał samorząd tylko na te znaki drogowe. Jeśli jest ich np. 5 tysięcy, a każdy znak kosztuje w granicach tylko 100 zł, przy ulicach i drogach znajduje się pół miliona złotych. A przecież trzeba jeszcze doliczyć konserwację znaków, wymianę znaków uszkodzonych czy skorodowanych, a czasami nawet skradzionych. Jeśli całość oszacujemy na 1 mln zł, chyba niewiele pomylimy się w rachunkach. Przy drogach na rurach stoi potężny majątek.

Na usta ciśnie się pytanie: czy rzeczywiście musimy stawiać tak dużo znaków, czy nie można nieco odchudzić procedury ich stawiania? I jeszcze jedno istotne pytanie: czy użytkownicy dróg są w stanie wszystkie te znaki dostrzec i praktycznie wykorzystać? Sprawa trafiła już do resortu infrastruktury, ale na razie nie widać żadnych zmian na lepsze…

R.Poradowski