Ner nie była dawniej rachitycznym strumieniem – wprost przeciwnie, była to rzeka niosąca dużo wody, napędzająca wiele młynów, m.in. w samym Rzgowie czy Hucie Wiskickiej. Przeprawa przez rzekę w Rzgowie była możliwa jedynie po drewnianym moście. Przed wiekami za korzystanie z mostu kupcy musieli płacić. Jak wyglądała tamta rzeka i dawne mosty? – nie wiemy, możemy się jedynie domyślać, że wznoszono solidne drewniane przeprawy, na których ślady natrafia w przyszłości archeologowie.
Przebudowa przepustu w Grodzisku, o której niedawno pisaliśmy, niejako przy okazji odsłoniła nam kawałek niedawnej przeszłości. Zanim powstał przepust składający się z betonowych elementów o średnicy 180 centymetrów, przez który przepływa Ner, w miejscu tym istniał most, zapewne drewniany, wsparty na betonowych przyczółkach. Prawdopodobnie w czasie ucieczki Niemców w styczniu 1945 roku most był tak słaby, że hitlerowskie czołgi usiłowały forsować tutejsze mokradła, co dla wielu ciężkich pojazdów okazało się fatalnym rozwiązaniem. Niemcom nie pozostało nic innego jak porzucić pojazdy i uciekać na zachód przez nacierającymi wojskami radzieckimi.
Dlaczego przed laty zrezygnowano z budowy w tym miejscu solidnego mostu i ograniczono się jedynie do ułożenia betonowych kręgów? Można się domyślać, że wynikało to z tego, że Ner stał się niewielkim strumieniem i wspomniane rozwiązanie było znacznie tańsze w realizacji.
Na zdjęciu: Grodzisko, z lewej strony widoczny jest jeden z betonowych przyczółków dawnego mostu
R.Poradowski