W każdej miejscowości nie brak  tajemnic. Tak jest zarówno w Babichach jak i sąsiednim Guzewie. Szczególnie wiele mało znanych zdarzeń dotyczy ostatniej wojny. Zacznijmy od września 1939 roku. Ponieważ w tych miejscowościach mieszkało sporo ludności pochodzenia niemieckiego, już w pierwszych dniach wojny miała się ujawnić tzw. V kolumna. Niektórzy z najstarszych mieszkańców mawiają, że kilku żołnierzy polskich spoczywających we wspólnej mogile na rzgowskim cmentarzu poległo właśnie z rąk miejscowych Niemców. Nie ma stuprocentowego potwierdzenia tej informacji, ale, jak mawiają, w każdej plotce jest jakaś cząstka prawdy…

Inne tajemnice wiążą się z mordem 22 Polaków, m.in. mieszkańców Pabianic, rozstrzelanych w lesie koło Babich w połowie 1941 roku. Mimo oficjalnego śledztwa prowadzonego w tej sprawie, przez kilkadziesiąt lat na kilku tablicach umieszczanych w miejscu kaźni podawano mylne daty zbrodni. Komu zależało na wprowadzaniu opinii publicznej w błąd?

Sporo tajemnic kryje wspomniany las. Podczas wojny na terenach podmokłych Niemcy nakazali wydobywać torf. Do tych  czynności zapędzili ludność żydowską. Wiemy, że Niemcy znęcali się nad Żydami, a nawet ich mordowali. Któregoś dnia gajowy Jan Ciechański widzi z daleka jadących na koniach żandarma Rotha z kumplem Maisnerem. Obaj są pijani. Zbliżają się do miejsca wydobywania torfu. Nie podoba im się jeden z Żydów, więc właściwie bez powodu go katują. Pobity mężczyzna słania się, prawdopodobnie traci przytomność i tonie w wodzie. To wszystko wprawia Niemców w wyśmienity humor… Tutejszy las prawdopodobnie kryje jeszcze więcej takich zbrodni.

Mieszkańcy Guzewa do dziś opowiadają o tym, co wydarzyło się tu w styczniu 1945 roku. Gdy w Guzewie pojawili się Rosjanie, dochodziło do samosądów na ludności pochodzenia niemieckiego. Choć nie wszyscy Niemcy mścili się na Polakach, a wielu wprost przeciwnie – pomagało im, wyzwoliciele każdego Germańca traktowali jednakowa. W pobliżu domu Franciszka i Heleny Kurowskich zatrzymali wóz konny z rodzinami niemieckimi, wśród których byli zarówno dorośli jak i dzieci. Ponieważ kobiety nie chciały opuścić mężczyzn – rozstrzelano wszystkich. Ciała zabitych leżały ze dwa tygodnie, potem pochowano je na cmentarzu w Czyżeminku. Kim byli zabici, skąd pochodzili?

I ostatnia sprawa, chyba najbardziej głośna w ostatnich latach. Chodzi o żołnierza Września Teofila Jurka z Guzewa, który zginął podczas walk na Wartą w pierwszych dniach wojny i bezimienny przeleżał w ziemi przez kilkadziesiąt lat. Odnaleziono jego szczątki, pochowano z honorami na cmentarzu w podsieradzkiej Męce, ale do dziś nie wiadomo, jak to się stało, że zaraz po śmierci nie pogrzebano go wraz z towarzyszami walk. Paradoksem historii jest też to, że ziemia przez kilkadziesiąt lat skrywała nieśmiertelnik tego żołnierza, co pozwoliło zidentyfikować szczątki, ale nie zachowało się nawet jedno zdjęcie bohaterskiego obrońcy z września 1939 roku…

Na zdjęciu: odnaleziony w ziemi nieśmiertelnik  Teofila Jurka

R.Poradowski