Gdy w ostatnich latach wielokrotnie wracałem do tematu związanego ze schronami i ochroną ludności w przypadku zagrożenia konfliktem zbrojnym, odnosiłem wrażenie, że moi rozmówcy traktują mnie jak człowieka nie z tego świata. O obronie cywilnej wiedzieli zapewne sporo, ale o konkretach dotyczących rzgowskiej gminy woleli raczej nie mówić. Tu bowiem sytuacja jest taka jak w całym kraju: nie ma schronów z prawdziwego zdarzenia, nie ma nowoczesnego sprzętu do ochrony ludności, brakuje nawet rzetelnej informacji o tym, jak mieszkańcy mają się zachowywać w przypadku ataku lotniczego, jak ma wyglądać rozśrodkowanie ludności. Wojna na Ukrainie otworzyła wielu Polakom oczy, ale na razie niewiele z tego wynika w Łódzkiem czy Rzgowie.

W kraju aż 65 proc. osób nie wie, gdzie są schrony, miejsca schronienia czy ukrycia. Według NIK tylko 8 proc. rodaków wie, gdzie uciekać i szukać schronienia.  Wykaz schronów sporządzony niedawno przez PSP okazał się fikcją, jak i ustawa o obronie cywilnej, która wciąż rzekomo jest w przygotowywaniu, o budowie nowych schronów nawet nie ma co wspominać, jak i o budżecie na obronę cywilną. To gorzkie konstatacje telewizyjnego programu D. Gawryluk w „Polsacie” (14 marca). Czy na tym można poprzestać, sporządzić jeszcze jeden raport o schronach, by podreperować swoje samopoczucie? Nie, w kraju powinien wreszcie zafunkcjonować system ochrony ludności, który musi powstać, bo nie brakuje fachowców, którzy już dawno ostrzegali o zapaści, ale nikt ich nie słuchał, a zagrożenie stało się niezwykle realne. Zaś na naszym rzgowskim podwórku można już dziś zrobić sporo choćby w zakresie szkoleń dotyczących udzielania pierwszej pomocy. W rzgowskiej OSP przywiązują do tego wiele uwagi, ale musi to ruszyć także w szkołach. Mieszkańcy mają też prawo oczekiwać informacji, choćby o alarmach, miejscach schronienia. Burmistrz, który z racji obowiązujących przepisów jest szefem oc, musi być jednak „uzbrojony” nie tylko w papierowe instrukcje, ale i fundusze. W zaatakowanym teatrze w Mariumpolu na Ukrainie, gdzie schroniło się 600 osób, aż połowa zginęła. A fachowcy mówią, że nie musiało się tak zdarzyć. Wyciągnijmy wreszcie wnioski nie tylko z tej tragedii…

Ryszard Poradowski