Niedawno minęła 35 rocznica śmierci wielkiego rzgowianina, zasłużonego pedagoga i społecznika Feliksa Śmiechowicza. Wielu jego uczniów podkreśla, że był nauczycielem wymagającym, ale i sprawiedliwym.
Choć brzmi to dziś nieco dziwnie, przedwojenni nauczyciele byli swoistą elitą w niewielkich miasteczkach czy na wsiach. Nieśli przecież kaganek oświaty, potrafili czytać i pisać, w przeciwieństwie do znacznej części społeczeństwa podpisującej się wciąż krzyżykiem. I choć ich ceniono, materialnie niewiele różnili się od najuboższych warstw społeczeństwa.
Feliks Śmiechowicz, po wojnie znany i ceniony pedagog w Rzgowie, przez lata kierujący miejscową szkołą, swoją karierę zawodową zaczyna jako nauczyciel w podwieluńskiej wsi. Pochodzi z Wolborza, z wielodzietnej rodziny Stanisława, zawiadowcy stacji w Tarnopolu. Rodzina decyduje się na powrót w rodzinne strony Stanisława. Feliks, urodzony 11 czerwca 1905 roku, uczęszcza do szkoły powszechnej w Wolborzu, a potem szkoły średniej w Tomaszowie Mazowieckim Dziś młodym ludziom trudno uwierzyć, że do wolborskiej „alma mater” codziennie na piechotę pokonuje 15 kilometrów.
Do pierwszej w życiu pracy skierowany zostaje do wsi Dzietrzniki. 1 września 1927 roku otrzymuje nominację na nauczyciela 6-klasowej szkoły powszechnej. I prawdopodobnie jest szczęśliwy, choć warunki pracy i życia na wsi są bardzo trudne. Nie zraża się jednak trudnościami. Nie tylko uczy wiejskie dzieci, ale też działa społecznie na wsi. Marzy mu się zbudowanie nowej z prawdziwego zdarzenia szkoły. Trzy lata przed wybuchem wojny kończy roczny kurs nauczycielski i jako prezes ogniska Związku Nauczycielskiego w Skomlinie bierze udział w strajku w Warszawie. Zwraca na siebie uwagę władz, które widzą w nim społecznika, ale i wichrzyciela.
Gdy wybucha wojna i szerzą się plotki o mordowani przez Niemców ludności cywilnej, wraz z rodziną ucieka w kierunku Częstochowy, by prawdopodobnie przedostać się na wschód, w rodzinne strony żony Leopoldy. Gdy po paru dniach dowiaduje się o wejściu Rosjan na ziemie polskie, wraca do Dzietrznik. Uczestniczy w tajnym nauczaniu, ale dowiaduje się, że grozi mu aresztowanie. Obawia się najgorszego represji ze strony Niemców, więc ucieka do Generalnej Guberni. W tym czasie żona z dziećmi musi opuścić szkołę i przenosi się do innej wsi. On tymczasem w Międzyrzecu Podlaskim zostaje brukarzem i naprawia drogi, by jakoś przetrwać najtrudniejszy okres. W czerwcu 1941 roku zostaje aresztowany podczas łapanki, ale ujmuje się za nim Urząd Drogowy.
Po wyzwoleniu dopiero 1 września 1945 roku wraca do dawnej pracy w szkole, w czym pomaga mu jego nauczyciel z Tomaszowa Mazowieckiego Józef Sas, będący wówczas inspektorem oświaty w Łodzi. Kieruje go do Rzgowa, gdzie w 1946 roku zostaje kierownikiem szkoły. – Mając zaledwie pięć lat przyjeżdżam z Międzyrzeca do Rzgowa, gdzie tata uczy matematyki – wspomina jego syn Tadeusz. – Przez 25 lat jest kierownikiem szkoły podstawowej, zastępując poprzednika, który zajął się polityką i chyba z tego powodu został odwołany. Po moim tacie dyrektorem został Wiktor Szymczuk.
Feliks Śmiechowicz pracuje do przejścia na emeryturę. Wydaje 1345 świadectw ukończenia szkoły podstawowej i 908 świadectw słuchaczom szkoły podstawowej dla pracujących. Działa też społecznie jest prezesem miejscowej organizacji ZNP, w latach 1945-1984 wchodzi w skład Prezydium Gromadzkiej Rady Narodowej, przez 8 lat działa w Powiatowej Radzie Narodowej. Działa na rzecz sportu, cieszy się z powstania stadionu przy ulicy Tuszyńskiej, pomaga harcerzom, ale też współpracuje z GS i Spółdzielczym Bankiem Ludowym. Choć zmienia się świat, pozostaje wierny swojej misji, dlatego wygłasza odczyty, walczy z analfabetyzmem, propaguje zdrowy tryb życia, pomaga w organizacji wielu imprez kulturalnych. Nawet po przejściu na zasłużony odpoczynek wciąż działa społecznie w wielu organizacjach. Jak przez lata, lubi spotykać się ze swoimi uczniami. To swoiste ładowanie życiowego akumulatora. Wychował trójkę dzieci dwóch synów i córkę. Jego żona także była nauczycielka w miejscowej szkole.
W domu syna Tadeusza przechowywane są liczne odznaczenia, jakimi honorowano Feliksa Śmiechowicza. Jest ich wiele, jak na pracowite życie przystało. Najważniejsze? Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski i Złota Odznaka ZNP.
Feliks Śmiechowicz umiera 15 lipca 1989 roku. Jak wspomina syn Tadeusz, na rzgowski cmentarz odprowadza go wielu mieszkańców, a także wychowanków.
Do dziś bardzo ciepło i serdecznie wspominają go dawni uczniowie. Był wymagający, ale i sprawiedliwy. Należał do tych pedagogów i dyrektorów, którzy zasłużyli na najwyższe uznanie, jak choćby wspomniany Wiktor Szymczuk czy Iwona Skalska.
Ryszard Poradowski