To fotografia to symbol. Jedno z cenniejszych zdjęć ukazujących skutki krwawych działań wojennych na przedpolach Rzgowa w listopadzie 1914 roku. Wykonał ją Michał Daszewski, autor bogatej kolekcji zdjęć dotyczących Łodzi i regionu. Jak pisze znakomity znawca dziejów Łodzi i regionu Ryszard Bonisławski w książce pt. Łódź i okolice na fotografiach Michała Daszewskiego”, autor zdjęć nie był zawodowym fotografem, gdyż od 1907 r. pełnił obowiązki dyrektora (był najmłodszym dyrektorem w kraju, miał zaledwie 30 lat) w zakładach bawełnianych Izraela Kalmanowicza Poznańskiego. W 1918 roku zamieszkał w Warszawie. Pozostał po nim jednak bogaty zbiór zdjęć.
Autor fotografii z Łodzią związany był krótko. Trzeba podkreślić, że miał duszę nie tylko artysty, ale i reportera. W warunkach wojennych nie bał się docierać w miejsca niedawnych walk i krwawych bitew, co wiązało się z koniecznością pokonywania wielu barier. W tamtych czasach już sam aparat fotograficzny budził podejrzenia, a przecież toczyła się regularna wojna, przemieszczały się tysiące żołnierzy. Daszewski z odwagą godną rasowego korespondenta wojennego uwieczniał nie tylko wojnę i jej skutki, ale i życie codzienne umęczonych łodzian. Nie bał się fotografować żołnierzy, okopów. Mógł potem pokazywać ten obraz wojny na wystawach, w drukowanych albumach.
Gdy Daszewski pojawił się w rejonie Starej Gadki, gdzie na wzgórzach kilkadziesiąt godzin wcześniej w dniach 21-23 listopada 1914 roku toczyła się regularna bitwa, ujrzał trupy żołnierzy niemieckich i rosyjskich. Byli wśród nich i Polacy z zaborów rosyjskiego i pruskiego, przymusowo wcieleni do zaborczych armii. Na ustawionym potem pomniku widnieje napis informujący o 2 tys. zabitych, choć Ryszard Bonisławski mówi o ponad 3 tysiącach żołnierzy, przypomina też, że „po ustaniu walk pobojowisko stało się celem masowych wycieczek mieszkańców przedmieść i Łodzi. Zabrano do domów większość żołnierskiego uzbrojenia i odzieży. Wojskowa Komendantura Łodzi kupowała przyniesione z pól bitewnych karabiny, płacąc za nie po 7 rb (30 rb za ckm)”. To jedna z ciemniejszych stron bitwy pod Rzgowem. Były i inne. Jeden z łodzian, który był wówczas dzieckiem, zmuszony został przez władze do wywożenia zabitych i rannych z okolicznych pół. Wspominał, że gdy przyjechał w rejon Starej Gadki, a było to już kilka dni po walkach, wielu rannych jeszcze żyło…
Ryszard Poradowski