W ostatnich latach zrobiono wiele, by przyciągnąć do Rzgowa turystów. W przypadku takich miejscowości jak choćby Piotrków Trybunalski, Sulejów czy Sieradz nie trzeba tego robić, bo magnesem są tam liczne zabytki architektury czy fantastyczna przyroda. Tymczasem do Rzgowa przylgnęła łatka sypialni Łodzi, zatrutego Neru i niedoinwestowanej osady. Ten fatalny wizerunek przez wiele dziesięcioleci pogłębiali sami gospodarze Rzgowa, unikając wręcz zapraszania turystów. Czy była to niechęć do przybyszów, a może odzwierciedlało to skrywane kompleksy?

Dziś sytuacja jest odmienna. O Rzgowie piszą media, miasto (odzyskało prawa miejskie w 2006 roku) za sprawą centrów handlowych przyciąga przybyszów nie tylko z kraju, ale i ze świata. W przypadku grodu nad Nerem sprawdza się nieco dziwaczne określenie: turystyka handlowa. Rzeczywiście wielu klientów Miasta Mody „Ptak” odwiedza przy okazji centrum Rzgowa, ze zdziwieniem konstatując, że w kameralnym ośrodku znaleźć można coś więcej niż tylko zabytkową XVII-wieczną świątynię. Niektórzy są pod wrażeniem podziwiając zachowany w Rzgowie czytelny oryginalny układ urbanistyczny, inni z zadowoleniem spacerują po klimatycznej Rawskiej czy jednym z nielicznych w kraju trójkątnym Starym Rynku.

O dziwo, Rzgów odkrywają też turyści rowerowi przyjeżdżający tu nie tylko z Łodzi, ale i Tuszyna czy Pabianic. Te wizyty nie są ani inspirowane, ani organizowane – turyści sami odkrywają uroki niewielkiego Rzgowa. Zarówno oni jak i przybysze zwracają uwagę na brak informacji turystycznej, choć i na tym polu widać już pewien postęp. W centrum przydałby się multimedialny informator o Rzgowie, z pewnością potrzebny jest też drukowany tani przewodnik turystyczny po mieście i okolicy. A wszystko to po to, by przyciągnąć i zatrzymać turystę choć na kilka godzin…

Fot: W efektownym “rybim oku”…

R.Poradowski