Bez wody nie ma życia – to banalne stwierdzenie dotyczy nie tylko afrykańskiej pustyni, ale i rzgowskiej gminy. Przed wiekami wodę czerpano tu ze strumieni i przydomowych studni, w ostatnich dziesięcioleciach sytuacja musiała się zmienić, bo w wielu studniach wody po prostu zabrakło. Czy wynikało to ze skąpstwa natury, która oferowała coraz mniej opadów deszczu i śniegu, zwiększonego poboru wody czy też rzeczywiście dał o sobie znać bełchatowski lej depresyjny powstały na skutek zbudowania kopalni węgla brunatnego w okolicy Bełchatowa? – trudno dziś wyrokować jednoznacznie. Być może o deficycie życiodajnego płynu zadecydowały te wszystkie czynniki.

Choć bełchatowska inwestycja narodziła się w połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, do dziś specjaliści nie są zgodni co do zasięgu wspomnianego leja depresyjnego. Powoli zbliża się kres eksploatacji brunatnego paliwa i z czasem, po wyłączeniu pomp osuszających eksploatowane złoże wielka dziura w ziemi zacznie się zapełniać wodą. Czy wówczas zniknie lej depresyjny, czy przybędzie wody w studniach w regionie?

W rzgowskiej gminie ratunkiem okazały się studnie głębinowe i wiejskie wodociągi, które od lat siedemdziesiątych rozwiązywały stopniowo problem deficytu wody. Nic jednak nie jest za darmo, jak w życiu i trzeba wciąż budować nowe studnie, bo przybywa odbiorców, a i niektóre ujęcia wody najzwyczajniej wysychają. Gmina nie traci z oczu tego problemu i w najbliższych latach powstaną nowe stacje uzdatniania wody w Czyżeminku i Kalinie.

Gminny Zakład Wodociągów i Kanalizacji w Rzgowie, sprawujący nadzór nad wszystkimi ujęciami wody i zaopatrujący w życiodajny płyn mieszkańców, ogółem dostarczył im 600 tys. m sześć. wody z własnych ujęć i ponad 140 tys. z sieci łódzkiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. Każdy statystyczny mieszkaniec gminy zużył rocznie prawie 70 m. sześć. wody.

Ryszard Poradowski