Ten przemysł nie lubi rozgłosu, jak i cała branża funeralna. Wiadomo jednak, że od kilku lat jesteśmy potęgą w produkcji trumien, szczególnie zdominowaliśmy rynek niemiecki. Dziś w granicach 50-60 proc. krajowej produkcji trumien trafia na eksport. Wysoką jakością i solidnością dostaw pokonaliśmy nawet rodzimych niemieckich wytwórców.
Dziś przemysł trumniarski pracuje na pełnych obrotach, a i tak brakuje trumien. Pandemia spowodowała wzrost liczby zgonów i zapotrzebowania na trumny, szczególnie te najtańsze. Niektóre firmy z konieczności ograniczyły się do produkcji jednego asortymentu trumien. Jak szacuje Polskie Stowarzyszenie Pogrzebowe, zakłady wytwórcze w tej branży zużywają ok. 70 tys. m. sześciennych drewna, głównie sosnowego, ale i dębowego. Tacy potentaci jak Zbigniew Lindner czy Jan Miller zdecydowanie zdominowali krajowy rynek, ale znakomicie egzystują mniejsi wytwórcy, tacy choćby jak rzgowski „Drew-Sal”.
Polskie trumny mają dobrą opinię zarówno w kraju, jak i Europie, co jest efektem wysokiej jakości produkcji i bezustanną pogonią za oczekiwaniami odbiorców. W tej branży także panuje moda, np. obecnie wykonywane są trumny zielone dla ekologów i wegeterian, a także zdobione papierem metodą origami. W rzgowskiej spółce nie chcą rozmawiać o produkcji trumien, uważając widocznie, że rozgłos i hałas są tu raczej niewskazane.
R.Poradowski