Od dramatycznych wydarzeń w Guzewie i Babichach minęło już ponad 80 lat, ale mieszkańcy wciąż pamiętają o zbrodniach, jakich w czasie ostatniej wojny dokonali Niemcy. Ponieważ już przed wojną mieszkało tu sporo osób niemieckiego pochodzenia (mówi się o 6 rodzinach), czasy okupacji stały się okazją do „rozliczeń” z Polakami, choć wcześniej wszyscy żyli raczej w zgodzie. Jednak po wybuchu wojny wszystko się odmieniło. Wystarczyło, że ktoś źle wypowiedział się na temat polityki okupanta czy Hitlera – lądował w obozie koncentracyjnym.
Leon Ostojski był rolnikiem w Guzewie, miał zaledwie 27 lat. Aresztowany został w 2 poł. 1941 roku. Więziono go w łódzkiej katowni przy Sterlinga od 26 września do 17 listopada 1941 roku, a następnie jako więźnia politycznego stanowiącego zagrożenie dla III Rzeszy, wywieziono do Auschwitz. Nie wiemy do dziś, dlaczego zaliczono go do tej kategorii więźniów, można się jedynie domyślać, że chodziło o pretekst, by pozbyć się jeszcze jednego Polaka. Zamordowano go 2 lutego 1942 roku. Jego syn Jan przyszedł na świat już po aresztowaniu ojca.
Inny rolnik – 56-letni Hilary Marek trafił do obozu w Sachsenhausen 10 maja 1940 roku. Mieszkańcy wspominają, że prawdopodobnie przed wojną wypowiadał się krytycznie na temat Niemców. Jak twierdzi jego wnuczka Anna Wydra, przetrwał gehennę tylko dzięki temu, że pracował w obozowej kuchni, ale nie było mu dane cieszyć się wolnością, bowiem zmarł przed wyzwoleniem obozu przez Polaków i Rosjan.
Prawdopodobnie donos był przyczyną aresztowania i śmierci mieszkańca Babich Stanisława Siotora. Zadenuncjowany został również Stefan Jurek, rocznik 1908. I on zamordowany został przez Niemców. Wspomnijmy o jeszcze jednym tragicznym miejscu zbrodni. W okolicznych lasach eksploatowano torf. Do tych robót Niemcy zapędzili Żydów, których głodzili, bili i mordowali. Wielu zastrzelonych spoczęło w stawie…
Na zdjęciach Leon Ostojski i Hilary Marek (z krawatem)
Ryszard Poradowski