Niedawno minęła dziewiąta rocznica śmierci Andrzeja Gramsza, nieocenionego wydawcy, społecznika, człowieka bezgranicznie oddanego rodzinnym Pabianicom i Ziemi Łódzkiej. Był też pasjonatem historii, preferującym „małe ojczyzny”, w których dostrzegał olbrzymi potencjał.

Andrzej odszedł niespodziewanie 11 listopada 2011 roku. Na krótko przed śmiercią spotkaliśmy się w Rzgowie „U Ziemaka”, snując rozmaite plany wydawnicze. Rok przed śmiercią wydaliśmy pierwszy reprint książeczki o Rzgowie z początku XX wieku pióra ks. Pawła Załuski. Nie byłem zadowolony z tej edycji, po pewnym czasie Andrzej przyznał mi rację i przygotowywaliśmy kolejne wydanie reprintu. Niestety…

Andrzej kochał swoje Pabianice i poświęcił im – jako wydawca i współautor – kilka pozycji książkowych, współpracując z legendą dziennikarstwa pabianickiego red. Kazimierzem Brzezińskim. Obaj byli przekonani, że to miasto, podobnie jak pobliski Łask, Zelów, Rzgów czy Tuszyn, zasługują na coś więcej, niż krótkie notki w lokalnych mediach. Wspólnie pracowali też nad wydawnictwami poświęconymi Tuszynowi. A z Tuszyna i Pabianic tak blisko do Rzgowa…

Lubił też i Rzgów. Mawiał, że to miasteczko ma charakter. Przygotowywaliśmy album o Rzgowie. Miał pokazywać piękno i tajemnice Rzgowa. Gdyby nie nagła śmierć, zapewne ten pierwszy w dziejach album już dawno spoczywałby na półkach biblioteczek grodu nad Nerem.

Gramsz czuł doskonale region i był jego znakomitym popularyzatorem. Zwykle gdy ktoś odchodzi, mawiamy: nie ma ludzi niezastąpionych. To chyba prawda. Ale prawdą jest też, że nie ma dotąd podobnego wydawcy, podobnego miłośnika i pasjonata Ziemi Łódzkiej.

R.Poradowski