Gazeta Rzgowska

RZGOWIANIN ZAMORDOWANY W KOMORZE GAZOWEJ Ponura zbrodnia w zamku Hartheim

Niedługo minie 130 lat od urodzenia w Rzgowie Józefa Siutowicza, późniejszego kapłana, zamordowanego przez Niemców podczas ostatniej wojny w komorze gazowej. Przez kilkadziesiąt lat nie znano okoliczności i miejsca jego śmierci, dopiero kilkanaście lat temu rodzina dowiedziała się o jego tragicznym losie.

Na świat przyszedł 16 czerwca 1895 roku w rodzinie Jana i Marii prowadzących gospodarstwo rolne przy ulicy Mickiewicza w Rzgowie. Mieli szóstkę dzieci, wśród których Józef był najstarszy z synów. Religijna atmosfera w domu przyczyniła się do wyboru życiowego Józefa, który został księdzem. Był proboszczem w parafii Mazew k. Łęczycy, potem w Bełchatowie i Drużbicach. W tej ostatniej miejscowości w 1941 roku został aresztowany przez Niemców. Niestety represje dotknęły też jego rodzinę, jak i wielu rzgowian. Hitlerowcy wysiedlili także krewnych Siutowiczów – Drożdżeckich.

Pretekstem aresztowania kapłana było rzekomo interesowanie się przez niego polityką, dziś jednak wiadomo, że hitlerowcy tylko do obozu w Dachau wywieźli ok. 2 tys. księży, z których przeżyło zaledwie 800. J. Siutowicz stracił życie w tzw. ośrodku eutanazji Hartheim w Alkoven k. Linzu w Austrii. Jak wykazało śledztwo, w tym ośrodku na terenie zamku Hartheim zamordowano co najmniej 1143 obywateli polskich, wśród których było dużo kapłanów.

28 maja 1942 roku J. Siutowicz znalazł się w tzw. transporcie inwalidów. Wieziono go z kilkudziesięcioma innymi więźniami w autobusie z zamalowanymi szybami, oznaczonym dla kamuflażu znakami Niemieckiej Poczty Rzeszy. Gdy znaleźli się w zamku, nakazano im by się rozebrali, następnie kilku lekarzy w białych kitlach, m.in. Georg Lenno, Rudolf Lonauer, dokonywało fikcyjnego badania więźniów i zajmowało się wymyślaniem przyczyn zgonu, które mieli wpisać do dokumentacji. Tych, którzy mieli złote zęby lub mostki, oznaczano na plecach czerwonym krzyżykiem. Pilnujący więźniów SS-mani ubliżali i bili Polaków. Po wykonaniu zdjęć prowadzono ofiary do specjalnie zbudowanej komory gazowej imitującej łaźnię. Przez 10 minut z sąsiedniego pomieszczenia wtłaczano gaz. Słychać było krzyki rozpaczy, gaz w ciągu kilku minut męczarni powodował zgon. Gdy minęło półtorej godziny, komorę otwierano, usuwano zabitym mostki oraz złote zęby i wkrótce spopielano zwłoki. Niedopalone kości mielono i wywożono na pobliskie pola. Wszystko odbywało się według ustalonego przez 70-osobową załogę ośrodka planu, precyzyjnie, z niemiecką dokładnością…

Oczywiście nie znamy bliższych okoliczności śmierci kapłana, jak i innych polskich księży. A było ich wielu, m.in. Leon Domagalski pracujący podczas okupacji niemieckiej w tej samej parafii Mazew co J. Siutowicz w latach trzydziestych.

O okolicznościach śmierci kapłana pochodzącego ze Rzgowa rodzina dowiedziała się w 2011 roku dzięki naszej gazecie i Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Szczecinie, prowadzącej śledztwo w sprawie zbrodni we wspomnianym austriackim ośrodku. To wówczas rozmawialiśmy z jednym z krewnych kapłana rzgowianinem Stanisławem Drożdżeckim, który wspominał, że J. Siutowicz był nie tylko wzorowym kapłanem, ale i rolnikiem, który sprowadzał nowoczesne maszyny i pokazywał parafianom, jak należy gospodarować na roli.

Choć pracował w różnych parafiach, często odwiedzał rzgowską rodzinę. Szczególnie cieszył się z osiągnięć brata Lucjana, absolwenta szkoły rolniczej w Czarnocinie, który gospodarował wraz z rodzicami.

Ryszard Poradowski

„ZAMEK ŚMIERCI” w Hartheim, zbudowany w XVII w., w 1898 r. książe Camilo Heinrich Starhemberg przekazał go Związkowi Charytatywnemu Górnej Austrii na ośrodek opieki nad ludźmi niepełnosprawnymi. Paradoksem jest, że po dojściu do władzy, już na przełomie 1938 i 1939 roku naziści urządzili w nim ośrodek przeprowadzania „eutanazji” (jeden z sześciu z komorami gazowymi) 

w ramach tzw. Akcji T4. Szacuje się, że w latach 1940-1944 zamordowano tam co najmniej ok. 30 tys. osób uznawanych przez hitlerowców za osoby „niewartościowe”.  Zbrodniarze dokonywane mordy nazywali „śmiercią z łaski”. To, co działo się w „zamku śmierci” stanowiło swoisty poligon poprzedzający masowe zbrodnie w komorach gazowych w późniejszych obozach zagłady, m.in. w Auschwitz – Birkenau. W k. 1944 r. ośrodek zlikwidowano, zniszczono dokumenty świadczące o zbrodni, a zamkowym wnętrzom przywrócono dawny wygląd. Od 1997 r. w zamku istnieje muzeum.

Na zdjęciach: Ks. Józef Siutowicz i ponury zamek, w którym zamordowano rzglowianin