Gazeta Rzgowska

Przez ponad wiek dowozili sulejowskie „białe złoto” DZIĘKI RZGOWSKIM WAPNIARZOM ROZBUDOWYWAŁA SIĘ ŁÓDŹ

Kto dziś pamięta rzgowskich wapniarzy, kto ma jeszcze przed oczyma solidne wozy konne dostarczające z nadpilicznego Sulejowa do rozbudowującej się Łodzi „białe złoto”, czyli kamień wapienny? Wydaje się, że to odległa przeszłość, a przecież jeszcze w latach sześćdziesiątych XX wieku wapniarzy ze Rzgowa można było spotkać w wielu miejscowościach Ziemi Łódzkiej. Wśród straganów przy hali targowej w Piotrkowie stały solidne konne wyładowane wapieniem.

Szybki rozwój przemysłowej Łodzi, zapoczątkowany w połowie XIX wieku, wymagał olbrzymiej ilości materiałów budowlanych, w tym wapna. Koniunkturę wyczuł jeden z przemysłowców Piotrkowa i zbudował kolej wąskotorowa do Sulejowa, dostarczającą z tamtejszego zagłębia wapiennego wypalone „białe złoto”. Wagonami i wozami konnymi dowożono je do wielu miejscowości nie tylko regionu, ale wąskotorówka nie była w stanie dostarczyć wapno tam, gdzie było potrzebne. Lukę wykorzystali przedsiębiorczy rzgowianie. Zamawiali specjalne ciężkie wozy konne i dowozili do Łodzi kamień wapienny. Niektórzy posiadali po kilka, a nawet kilkanaście koni i wozów, najobrotniejsi z zysków budowali nawet solidne domy mieszkalne.

Rzgowscy wapniarze wyjeżdżali nocą po kilka czy kilkanaście wozów, by nad ranem, dotrzeć do sulejowskich wapienników, czyli pieców z gorącym jeszcze białym kamieniem. Po drodze posilali się w Srocku. Po załadowaniu wozów wracali do Łodzi lub rozjeżdżali się po okolicznych targowiskach, gdzie sprzedawali wapno.

Gdy zakończył się okres prosperity „ziemi obiecanej” i nastała I wojna światowa, znów bieda zajrzała do wielu rzgowskich domostw. Z samego rolnictwa trudno było tu wyżyć tym bardziej, że lata kryzysu gospodarczego dotknęły również pobliską Łódź, w której wielu rzgowian znalazło wcześniej zatrudnienie.

Po wojnie znów nastały dobre czasy dla wapniarzy. Łódź ponownie potrzebowała nie tylko wapna, a transport konny przy olbrzymim deficycie samochodów ciężarowych wciąż mógł zaspokajać potrzeby dowozowe. Zmarły niedawno Józef Bednarski, jeden z najstarszych mieszkańców grodu nad Nerem, do tego dysponujący znakomitą pamięcią, wspominał, że po wojnie znów wzrosło zapotrzebowanie na solidne wozy konne, a w jego warsztacie ślusarskim przy Tuszyńskiej właśnie wzmacniano konstrukcje tych pojazdów.

Wapniarskich rodzin w Rzgowie było wiele, choćby Derczyńscy czy Kluczyńscy. Dziś zawód ten już tutaj nie istnieje, pozostały tylko wspomnienia i zapiski historyczne.

Na rysunku autorstwa nieżyjącego już Jana Depczyńskiego widoczny jest rzgowski wozak

R.Poradowski