Dramatyczne sceny rozgrywały się w Starowej Górze. Mężczyzna uwięził psa w komórce i znęcał się nad nim. Gdyby nie szybka interwencja radnego Zbigniewa Cisowskiego mogłoby się to skończyć tragicznie.
Dantejskie sceny miały miejsce 8 lutego. Radny zauważył, że pies pogonił jedną z kur znajdujących się w pobliskim gospodarstwie. Właścicielka posesji zagoniła zwierzaka do kotłowni i go zamknęła.
Po 30 minutach zjawił się jej mąż, który nerwowo zaczął czegoś szukać, w ręce wpadł mu kij i niemalże pobiegł do budynku. Stwierdził jednak, że nie może znaleźć psa. Kobieta odpowiedziała mu, że na pewno jest w środku, bo sam tam z nią poszedł.
Oprawcy uchylili lekko drzwi, kiedy pies zobaczył światło, chciał wyjść, otrzymał jednak cios kijem. W okolicy słychać było przeraźliwy pisk. Kobieta krzyczała, by mężczyzna zabił psa, bo zagryzł jej dwie kury. Oprawca katował zwierzaka w środku.
Radny podszedł bliżej, został zauważony. Przestraszona mieszkanka, otworzyła szeroko drzwi od kotłowni wtedy pies uciekł z pomieszczenia.
Zbigniew Cisowski zadzwonił po policję. Rzgowscy funkcjonariusze przyjechali do Starowej Góry w ekspresowym tempie. Zdenerwowany oprawca zaczął się obnażać i pokazywać tylną część ciała.
Pies miał zakrwawiony cały pysk i zaczął się słaniać na łapach. Policjanci wezwali więc lekarza weterynarii. Ten stwierdził, że zwierzak ma rozciętą wargę, jest poobijany i bardzo przestraszony.
W pomieszczeniu, gdzie oprawcy zagonili psa było bardzo dużo krwi. Małżeństwo próbowało tłumaczyć się, że jest jej tyle, ponieważ zabijali kury. Policjanci im jednak nie uwierzyli i wezwali techników, by pobrali próbki krwi. Przeciwko mieszkańcom zostało wszczęte postępowanie.