Ten las do dziś kryje wiele zbrodni. Dotąd udało się wyjaśnić tylko część tajemnic. Teraz wszystko wygląda inaczej niż 84 lata temu. Wówczas też szumiały sosny, w cieniu których Niemcy z pobliskich Babich wykopali głęboki dół. Zapewne wiedzieli o jego przeznaczeniu.
Rano od strony Łodzi pojawia się ciężarówka eskortowana przez motocykle z karabinami maszynowymi na koszach. Skręcają do tuszyńskiego lasu. W pobliżu wykopanej mogiły niemieccy zbrodniarze ustawiają polskich więźniów ze skrępowanymi rękoma, po chwili rozlegają się serie karabinów maszynowych. Nieme sosny są świadkami śmierci 22 Polaków, którzy giną tylko dlatego, że są Polakami. W kwietniu 1945 roku ciała zabitych zostają ekshumowane i przekazane rodzinom. Część zamordowanych pochowana zostaje na cmentarzu w pobliskim Tuszynie, innych rodziny grzebią m.in. w Pabianicach. Dziś miejsce egzekucji upamiętnia pomnik, przy którym od wielu lat odbywają się uroczystości rocznicowe.
Kim były ofiary zbrodni w lesie w pobliżu Babich? Wyjaśniło to śledztwo prowadzone przed laty przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Łodzi. Jak się okazało, na początku sierpnia 1941 roku hitlerowcy aresztowali 5 osób zatrudnionych w pabianickim składzie desek Magrowicza przy ul. Łaskiej. Wśród aresztowanych byli m.in.: 33-letni Szczepan Raźniewski, 38-letni Stanisław Habelski, 41-letni Stanisław Góra, 36-letni Marcin Moj i 37-letni Wacław Pęczek. Gestapo bezpodstawnie oskarża ich o wrogą działalność przeciwko Rzeszy, za co grozi im kara śmierci. Rodziny aresztowanych usiłują dowiedzieć się czegokolwiek o losie swoich najbliższych, przekazać trochę żywności i ciepłej odzieży. Gdy któregoś dnia strażnicy odmawiają przyjęcia paczek, wiadomo już, że doszło do najgorszego…
Choć zbrodniarzom wydawało się, że ich zbrodni nikt nie wykryje, jednak to co się stało w lesie nie uszło uwadze leśników. Przez cały okres okupacji milczeli, ale po wojnie szybko zlokalizowano miejsce zbrodni i pochówku ofiar egzekucji. Leśnikom udało się przeżyć. Mniej szczęścia miała prawdopodobnie 60-letnia mieszkanka Łodzi z ul. Sanockiej, która tego dnia wybrała się na grzyby i przypadkowo trafiła na miejsce zbrodni. Potem słychać było strzały, krzyk kobiety i jęki ofiar egzekucji. Niemcy nie chcieli, by przeżył jakikolwiek świadek ich zbrodni…
Śledztwo prowadzone przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi nie pozwoliło ustalić zbrodniarzy, którzy pozbawili życia Polaków. Kara ominęła bezpośrednich sprawców zbrodni w lesie koło Babich. Podobnie było w przypadku innych egzekucji w tuszyńskim lesie.
Ryszard Poradowski


