W codziennym zaganianiu, zaabsorbowani swoimi sprawami nawet nie zauważamy, że jakby niepostrzeżenie odchodzą bohaterowie tamtych dramatycznych czasów. Ubywa ludzi, którzy niemal cudem przeżyli wojnę, jak np. Jan Goś, mieszkaniec ulicy Ogrodowej. Zapamiętałem go szczególnie, bo któregoś dnia z okazji rocznicy mordu katyńskiego przekazał mi swoje refleksje na ten temat. Chciał by poznali je młodzi mieszkańcy Rzgowa. Chciałem przy okazji wspomnieć o jego wojennych przeżyciach, ale nie był tym raczej zainteresowany.

Zafrapowała mnie postać pana Jana i przez kilka lat obserwowałem jego mrówczą pracę w ogródku, który wiosną zakwitał setkami kolorowych kwiatów. Trudno było ukryć podziw i zdumienie, wszak pan Jan miał 95 lat. W końcu czerwca br. dotarła do mnie wiadomość o jego śmierci.

Dopiero wówczas dowiedziałem się, że nocą z 12 na 13 lutego 1941 roku wraz z najbliższymi został brutalnie wyrzucony z domu i zapędzony niczym bydło do łódzkiego obozu przejściowego przy ul. Łąkowej. Pędzono ich przez pola, podczas silnego mrozu, w świetle reflektorów samochodów. Taki los spotkał wielu mieszkańców Rzgowa i okolicznych wsi.

Miał szczęście. Udało mu się uciec z kolejowego transportu, pomogli przypadkowi Polacy, którzy go przygarnęli i dali pracę w tartaku k. Bochni.. Aż do kwietnia 1945 roku trwała ta tułaczka. Dopiero wówczas wrócił do domu w Kalinku.

A potem była służba wojskowa i nauka w podstawówce, a następnie ślub z Janiną, z którą przeżył aż 62 lata. Był członkiem Związku Kombatantów RP i byłych Więźniów Politycznych ceniono jego uczciwość i zaangażowanie społeczne. Dlatego pełnił obowiązki skarbnika koła, działał też aktywnie w OSP, radzie sołeckiej. Interesował się problemami Rzgowa, chętnie dzielił się swoimi przemyśleniami i doświadczeniem. Pisał też artykuły do miejscowej prasy, wierząc w ich skuteczne oddziaływanie szczególnie na młodzież.

Przez 35 lat pracował w Łódzkich Zakładach Cewek Przędzalniczych przy ulicy Pabianickiej. Odszedł niepostrzeżenie 20 czerwca br. w jednym z łódzkich szpitali. Spoczął na rzgowskim cmentarzu.

Fot. ze zbiorów rodzinnych.

R.Poradowski