Wkrótce po wybuchu wojny na Ukrainie do Rzgowa dotarła pierwsza fala uchodźców wojennych. Wielu z nich trafiło do Gospodarstwa Ogrodniczego małżonków Ryszarda i Violetty Turskich, którzy już wcześniej dawali pracę i pomagali przybyszom zza wschodniej granicy. Tu, w tym trudnym czasie Ukraińcy znaleźli nie tylko dach nad głową i opiekę, ale i pracę. Ale przede wszystkim spokój – daleko od wojny, rakiet i śmierci…

– Zaopiekowaliśmy się tymi uchodźcami wojennymi, bo tak trzeba było postąpić. Oni uciekali z dziećmi przed rakietami, w obawie o swoje i najbliższych życie – mówi rzgowianin Ryszard Turski. – Z tych trzydziestu paru osób, które wtedy do nas trafiły, do dziś z pomocy korzysta 6 osób. Inni, mimo wojny, bólu i tragedii na Ukrainie – powrócili do swojego kraju.

Sporo dzieci z Ukrainy trafiło do rzgowskiej szkoły i przedszkola. Nauka w nowej szkole, w nowym odmiennym środowisku stała się dla nich wyzwaniem. – Dlatego staram się pomagać tym młodym Ukraińcom choćby przy wykonywaniu pracy domowej, rozwiązywaniu różnych zadań szkolnych – dodaje R. Turski.

Właściciel gospodarstwa ogrodniczego jest postacią doskonale znaną w Rzgowie nie tylko z produkcji pięknych kwiatów, ale i działalności społecznej oraz charytatywnej. Od lat wspiera miejscową parafię w prowadzeniu remontu świątyni, pomaga też „Caritas”, organizującej różnorodne imprezy charytatywne, jak choćby ostatnią zbiórkę pieniędzy na rehabilitację małych mieszkańców gminy.

Dlaczego tak aktywnie angażuje się Pan właśnie w działalność charytatywną? – pytam R. Turskiego, wszak on sam nigdy nie mówi na ten temat.

– Z potrzeby serca, ktoś przecież musi to robić, by świat wiedział, że istnieje nie tylko zło, ale i dobro. Robię to od lat, bo tak trzeba. Nie oczekuję za to niczego, chciałbym jedynie, aby do czynienia dobra włączało się więcej ludzi i rzgowskim firm.

R.Poradowski