Nie wiemy nic pewnego na temat czarów, zabobonów i prześladowań „czarownic”. Musieli jednak rzgowianie mieć doświadczenia na tym polu, bo w 1652 roku zaproszono ich do osady nad Łódką w roli sędziów badających oskarżoną o czary Zofię Strasibotkę.
Zabobony i czary były przed wiekami czymś normalnym. Towarzyszyły one codziennemu życiu mieszkańców miast i wsi, w większości nie potrafiących ani pisać, ani czytać, a tym bardziej rozumieć otaczający ich świat. To była znakomita pożywka dla wszelkiej maści „ekspertów” i tropicieli współpracowników diabła. A stąd już tylko krok do prześladowań, mordów i stosów. Według znakomitego historyka prof. Bogdana Baranowskiego, w Polsce ofiarami procesów o czary padło około 10 tys. osób, głównie kobiet. To zrozumiałe, wszak według średniowiecznych „ekspertów” kobiety były mniej pobożne, bardziej wiarołomne, skłonniejsze do kontaktów z szatanem. W 1675 r. w Łagiewnikach pod Łodzią, gdzie panował wielki pomór bydła i koni, dziedzic Żeleski nakazał poddać próbie wody wszystkie wiejskie kobiety. Pławiono je w rzece. Sto lat później w Dobruchowie k. Wieruszowa na stosie spłonęło 14 kobiet. Co prawda wkrótce Sejm uchwalił ustawę zakazującą używania tortur w śledztwie i znoszącą karę śmierci za czary, ale… W XVI-XVIII w. za rzucanie uroku tysiące kobiet w Europie, a także w obu Amerykach, trafiło na stosy, a ostatni samosąd na domniemanej wiedźmie w naszym kraju odbył się… w 1946 roku.
Procedura tropienia czarownic trafiła do Polski z Zachodu. Wydana w 1486 roku księga „Młot na czarownice” była swoistym kodeksem postępowania wobec czarownic. Nawet Inkwizycja potępiła księgę, uznając ją za niezgodną z teologią, ale w Europie wciąż płonęły stosy według rytuału zawartego na jej kartach…
Prawdopodobnie podobny los jak wielu czarownic w Europie spotkałby mieszkankę osady nad Łódką. Była połowa XVII wieku. Oskarżona o czary przez krewnych i sąsiadów Zofia Strasibotka poddana została śledztwu i torturom. Łodzianie nie mieli doświadczenia w sądzeniu „Sług czarta’, więc do pomocy wezwali rzgowian. Rzgowscy „eksperci” starszy rajca Bartosz i Jan Prukaza ochoczo zabrali się do przesłuchań. Kobieta do niczego się nie przyznała i prosiła jedynie o miłosierdzie pańskie. Taka postawa kobiety zirytowała sędziów i wszystko wskazywało na to, że zostanie skazana na śmierć. Uniknęła jednak stosu, gdyż nie wytrzymała tortur i zmarła przed wydaniem ostatecznego wyroku.
R.Poradowski