W ubiegłym roku nieznany sprawca podpalił kilkakrotnie sterty słomy w Romanowie, narażając rolników na olbrzymie straty materialne. Jedno z gospodarstw pożary dotknęły dwukrotnie. W listopadzie  przed godziną 18 przypadkowi ludzie zawiadomili rolnika, że kilkaset metrów od jego gospodarstwa płonie kolejna sterta słomy. Ogień strawił wówczas 140 bel, a pożar gasiło 9 jednostek. Prezes OSP Włodzimierz Pytka, który w tym ostatnim pożarze stracił słomę niezbędną w gospodarstwie hodowlanym, boryka się teraz z kłopotami. – Najgorsze jest to, że nie schwytano dotąd podpalacza, który wciąż grasuje w naszej wsi – mówi W. Pytka. – W tym roku mieliśmy już 12 wyjazdów straży, m.in. do podpalonego lasu.

Mieszkańcy Romanowa żyją w strachu i niepewności, bowiem boją się kolejnych podpaleń. Prezes OSP kilkakrotnie usiłował skontaktować się z dzielnicowym pracującym w rzgowskim Komisariacie Policji, ale ten nie odbiera telefonu i nie pojawia się we wsi. Ludzie podejrzliwie patrzą na przybyszów, bowiem obawiają się najgorszego, ale wielu mieszkańców przypuszcza, że podpalacz pochodzi z tej wsi. Sprawą z pewnością powinni się zająć policjanci, by mieszkańcy przestali żyć w strachu i w oczekiwaniu na kolejny alarm straży…

Podpalacz działa w przemyślany sposób. Prawdopodobnie wznieca ogień przy pomocy substancji łatwopalnych. Dlaczego to robi? – na razie trudno powiedzieć. Jedno jest pewne: udało mu się zastraszyć i sterroryzować mieszkańców. Na jak długo?

R.Poradowski