Rolnicy naszego regionu już teraz narzekają na suszę, choć według meteorologów właśnie w czerwcu i lipcu powinny być odnotowywane największe opady deszczu. Tak przynajmniej było jeszcze kilkanaście lat temu. Przed laty właśnie w tych miesiącach nie brakowało opadów nawalnych, teraz należą one do rzadkości. Ponad 600 mm opadów atmosferycznych to był wynik sprzed lat, teraz jest coraz gorzej i wyniku tego zapewne nie poprawią takie mizerne opady jak np. w środę, 14 czerwca. Zatem już teraz trzeba weryfikować dane dotyczące klimatu i opadów na ziemi rzgowskiej.

Choć podczas ostatniej zimy spadło sporo śniegu i stosunkowo ciepła aura sprawiła, że do gleby trafiło więcej wody niż w ostatnich latach, generalnie rolnicy i sadownicy nie mają zbyt wiele powodów do zadowolenia. Stepowienie Polski jest faktem i zapewne mogłyby je zmienić kilkakrotnie większe opady deszczu i śniegu, na co się nie zanosi. Niestety, mimo apeli o oszczędzanie wody i zatrzymywanie jej w każdy możliwy sposób, można odnieść wrażenie, że nie zdajemy sobie sprawy z zagrożenia dla naszego bytu. W rzgowskiej gminie w ostatnich latach nie podjęto żadnych działań w celu zatrzymania np.  deszczówki, choć znajduje się tu kilka rzeczek z Nerem na czele. Za to niemal powszechna jest betonoza, co potwierdzają inwestorzy domów jednorodzinnych i deweloperzy.

Na szczęście zahamowane zostało zjawisko likwidacji oczek wodnych, a istniejące stawy wzdłuż Neru i Dobrzynki są doskonałym rozwiązaniem na czas suszy. Powstają też nowe prywatne zbiorniki wodne. Jeśli wreszcie powstanie koncepcja rekreacyjno-sportowego zagospodarowania obrzeży Strugi w rejonie rzgowskiej szkoły i GOSTiR, być może zyskamy kolejny niewielki akwenik. To zaledwie cząstka tego, co było na ziemi rzgowskiej kilka wieków temu, gdy istniało tu kilka dużych młynów z kompleksami rozlewisk, stawów i kanałów doprowadzających wodę.

R.Poradowski