„Lokalne Partnerstwo do Spraw Wody 2022” to gruncie rzeczy nic innego jak szeroka, bardziej pogłębiona walka o ratowanie zasobów życiodajnego płynu. Łódzki Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Bratoszewicach wziął na swoje barki organizowanie warsztatów uświadamiających ten problem. We wtorek takie warsztaty odbyły się w rzgowskim magistracie, zorganizowane dla kolejnego już powiatu – tym razem łódzkiego wschodniego.
Program rozwoju obszarów wiejskich wymaga wsparcia związanego z gospodarką wodną. Agata Żukowska z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi mówiła sporo na ten temat, wspominając m.in. o uruchomieniu administracji suszowej, wspomagającej poszkodowanych rolników. Jeśli idzie o inwestycje, będą wspierane przede wszystkim te, które są przyjazne dla środowiska, dla przyrody. Z kolei Katarzyna Izydorczyk w Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii, Uniwersytet Łódzki, przypomniała, że w latach 2018-2019 mieliśmy w kraju ekstremalne susze, które przyczyniły się do opracowania przez „Wody Polskie” specjalnego planu przeciwdziałania tym niekorzystnym zjawiskom, przyrównywanym do sytuacji w… Egipcie. W Polsce na jednego mieszkańca przypadało 1800 m sześć. wody rocznie, podczas gdy w Europie – 5000. Nie ma zatem innego wyjścia, jak zatrzymywać wodę. Jej brak powoduje olbrzymie straty. Degraduje przyrodę i gospodarkę. Tylko w 2018 roku rolnicy ponieśli olbrzymie straty, które rekompensowano im w postaci odszkodowania na łączną kwotę 2 mld zł, rok później było to już 3 mld zł.
Ministerstwo Rolnictwa uruchomiło środki na inwestycje retencyjne, ale od nas także wiele zależy, bo możemy zatrzymywać wodę wykorzystując zasoby przyrody, np. torfowiska, bagna, budując stopnie wodne, melioracje. Jak się okazuje, zadrzewienia i zakrzaczenia sródpolne redukują wiatr – uwaga! – o 40 procent, to z kolei zmniejsza parowanie o… 25 procent. Ważna jest zatem zmiana myślenia o gospodarowaniu wodą, a więc wspomniane lokalne partnerstwo do Spraw Wody.
Przysłuchując się wystąpieniom prelegentów, zastanawiałem się nad tym problemem w rzgowskiej gminie. Nie znaleziono tu dotąd tego balansowego rozwiązania, by z jednej strony odprowadzać nadmiar wody występujący niemal w całej gminie i utrudniający życie mieszkańcom, a z drugiej zaś – zatrzymywać ją za wszelką cenę. O budowaniu choćby niewielkich stopni wodnych na Nerze czy Strudze nawet nie można mówić, bo problem po prostu nie istnieje!
R.Poradowski