W 160. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego, po raz pierwszy w dziejach Rzgowa, mieszkańcy miasta uczcili pamięć bohaterskich uczestników tego patriotycznego zrywu. Przedstawiciel władz wojewódzkich wicemarszałek Piotr Adamczyk, burmistrz Rzgowa Mateusz Kamiński, radny rady Miejskiej Rafał Kluczyński, harcerze, przedstawiciele IPN oraz kombatantów spotkali się na miejscowym cmentarzu przy mogile powstańca Wojciecha Salskiego, by złożyć na niej kwiaty i zapalić znicze pamięci. Byli także przedstawiciele rodziny W. Salskiego z prof. Agnieszką Salską, którzy od dawna kultywują pamięć swojego przodka.

Piotr Adamczyk wspomniał, iż kilka miesięcy temu uczcił pamięć uczestniczki Powstania Warszawskiego spoczywającej na jednej z nekropolii gminy, teraz zaś czci pamięć bohaterskiego powstańca 1863 roku, o których miejscowe społeczeństwo nie zapomniało. Z kolei Mateusz Kamiński, potomek wspomnianego powstańca 1863 roku zaapelował do mieszkańców, by uczcili pamięć także innych uczestników patriotycznego zrywu 1863 roku.

* * *

Był chyba jedynym w Rzgowie znanym z imienia i nazwiska uczestnikiem Powstania Styczniowego. Zmarł w 1930 roku i jako weterana i patriotę pochowano go z wojskowymi honorami na rzgowskim cmentarzu.

Urodził się w 1846 roku w Rzgowie. Miał 17 lat, gdy wstąpił do zgrupowania Edmunda Taczanowskiego. Po rozbiciu oddziału prawdopodobnie pod Ignacewem – jak pisała przed laty jego wnuczka Anna Kosińska – wrócił do Rzgowa, ale wkrótce jeszcze raz poszedł do powstania. Rodzina akceptowała jego decyzję, choć był bardzo młody, na wyprawę ojciec dał mu jednego rubla. Prawdopodobnie jakąś broń otrzymał w partii. Chyba niewiele mówił o walce, choć wielu mieszkańców doskonale wiedziało, że walczył w powstaniu. Nikt go nie zdradził! Jedynie majster, który przyjmował Salskiego do terminu obawiał się represji ze strony sługów cara i powtarzał: „Wojciechu, jo się boję!”

Był z zawodu cieślą – stolarzem, ale miał też kilka mórg ziemi, prawdopodobnie aż w 9 kawałkach. Jego żoną została Katarzyna z Hajduków, która urodziła mu aż 6 dzieci. Drugą żoną po śmierci Katarzyny została Tekla Przytulska, z która też miał 6 pociech. Był wśród nich najstarszy Lucjan Salski, ojciec wspomnianej Anny Kosińskiej. Wszystkie dzieci wyrosły na przyzwoitych ludzi.

Wojciech Salski w rodzinnym Rzgowie cieszył się wielkim autorytetem. Gdy mieszkańcy nie chcieli opodatkować się na budowę carskiej szkoły, Salski przekonał ich sensownym argumentem: „Kto na cudzym buduje, to komu buduje?” Po latach okazało się, że miał rację, bo podczas I wojny światowej była to już polska szkoła…

Na stare lata po sprzedaży ojcowizny w Rzgowie (1924 r.) nabył ziemię z parcelacji w Bronisinie Dworskim, tam też spędził ostatnie lata życia u syna Lucjana. 5 lutego 1924 r. Ministerstwo Spraw Wojskowych uznało Salskiego weteranem narodowym, miał specjalną legitymację wydaną przez Dowództwo Okręgu Korpusu Łódź i podpisaną przez gen. Junga. Często sięgał pamięcią do powstania 1863 roku, śpiewał pieśni patriotyczne.

Zmarł 5 sierpnia 1930 roku. Władze wojskowe proponowały pochowanie go na Starym Cmentarzu w Łodzi, gdzie spoczywają weterani 1863 roku, jednak rodzina podjęła decyzję, by mogiła jego znajdowała się jednak w rodzinnym Rzgowie, z którym był związany przez całe życie. Pogrzeb odbył się z honorami wojskowymi, W. Salski ubrany był w mundur weterański, na trumnie znajdowała się granatowa czapka z orzełkiem i srebrnym otokiem.

R.Poradowski