W ubiegłym roku, tuż przed sylwestrową zabawą, w nocy w Romanowie pojawił się ogień. Płonęły bele słomy. Ogień gasiły 3 zastępy OSP. 1 września br. u tej samej gospodyni nieznany sprawca znów podpala słomę. Straty są olbrzymie. W listopadzie br., tuż  przed godziną 18,  prezes miejscowej OSP Włodzimierz Pytka, rolnik i hodowca, wykonuje właśnie prace porządkowe, gdy przed domem zatrzymuje się samochód i przypadkowi ludzie alarmują go w związku z płonącą właśnie stertą słomy. Ogień niszczy 140 bel, które znajdują się 250 metrów od zabudowań. W akcji gaśniczej uczestniczy 9 jednostek straży.

– Na razie nie wiemy kim jest podpalacz i co nim kieruje, ale przypuszczamy, że to ktoś miejscowy. Jest jeszcze we wsi kilka stert, więc wszyscy się boją, że w każdej chwili może pojawić się ogień. Ludzie się boją, nasłuchują wieczorami i nocami – mówi W. Pytka

Podpalacz terroryzuje mieszkańców Romanowa. Psychoza strachu ogarnęła nawet dzieci. Miejscowi strażacy czuwają, bo podpalacz rzuca cień także na nich – niektórzy podejrzewają, że to któryś ze strażaków „podbija” statystykę miejscowej OSP, czemu zdecydowanie sprzeciwia się prezes Pytka. Faktem jest, że podpalenia we wsi zaczęły się trzy lata temu i wzrosła liczba wyjazdów, ale prawdziwy  strażak nigdy nie wywoływałby pożaru…

R.Poradowski