Czarne chmury wiszą nad „Polrosem”. Zgodnie z postanowieniem sądu, w spółce musi znaleźć się kurator. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostanie ona zlikwidowana. Co się stanie z halą i najemcami?

Kilka miesięcy temu pisaliśmy o problemach, jakie spotkały spółkę „Polros”. Przypomnijmy:  w Internetowym Monitorze Sądowym i Gospodarczym pojawiła się informacja o zwołaniu walnego zgromadzenia „Polros” S.A. w dniu 27 marca br. Informacja nie byłaby sensacyjna gdyby nie fakt, że czwartym punktem obrad było podjęcie uchwały w przedmiocie rozwiązania spółki i powołania likwidatorów.

KURATOR WCHODZI DO SPÓŁKI

Wiadomo już więcej na temat sytuacji w spółce. Udało nam się dotrzeć do nowego postanowienia Sądu Rejonowego dla Łodzi-Śródmieścia z dnia 7 czerwca br. Sąd ustanowił kuratora celem: podjęcia działań zmierzających do powołania zarządu spółki, a w razie potrzeby do postarania się o jej likwidację, w tym również do wystąpienia do sądu rejestrowego z wnioskiem o rozwiązanie spółki i ustanowienie dla niej likwidatora. To najważniejsze punkty postanowienia. Kurator może również prowadzić sprawy spółki w zakresie spraw zwykłego zarządu, wynikających z jej bieżącej działalności oraz reprezentowanie spółki we wszystkich sprawach sądowych, egzekucyjnych, administracyjnych i podatkowych toczących się z jej udziałem lub jej dotyczących.

Skontaktowaliśmy się z Andrzejem Gałkiewiczem, jednym z akcjonariuszy. Mężczyzna ubolewa nad sytuacją, ale z racji konfliktu rodzinnego nie wyobraża sobie prowadzić dalej interesów w takim składzie.

NAJEMCY DRŻĄ ZE STRACHU

Kłopoty w spółce przekładają się na nastroje najemców hali „Polros”. Znaleźli się oni w nieciekawej sytuacji, bo likwidacja spółki stawia pod znakiem zapytania byt ich i rodzin. Czują się oszukani i zawiedzeni, dziś czarno widzą swoją przyszłość. Najgorsze jest to, że o wszystkim dowiedzieli się od dziennikarzy, bowiem nikt ich wcześniej nie zawiadomił o planowanej likwidacji spółki, a przecież dotyczy to ich istotnych zmian w życiu.

Prowadzenie handlu w hali związane jest z długofalowymi decyzjami i wydatkami. Jeśli dojdzie do gwałtownego zamknięcia hali, a tak przecież może się zdarzyć, bo najemcy nie są informowani o decyzjach dotyczących obiektu i ich stanowisk pracy, nie będzie nawet szans na unikniecie olbrzymich strat finansowych. Kto pokryje te straty? Kto wreszcie pozwoli uniknąć nerwówki i stresu, jakie już się pojawiły? Co stanie się z halą? Jak się okazuje, nie wie tego nawet Andrzej Gałkiewicz.

Andrzej Gałkiewicz nie potrafi pocieszyć najemców, dla niego samego działalność „Polrosu” to wielka niewiadoma. Mówi, że sam zmęczony jest tą sytuacją i chce po prostu odzyskać to, co do niego należy.